środa, 25 września 2013

Hej, wiem że dawno nic nie dodawałam.. przepraszam za to. Wiecie chciałam to skończyć, bo mi się po prostu wydaję że nikt tego nawet nie czyta więc po co mam to pisać? Nie wiem czy będą nowe rozdziały, bo wydaję mi się że się nie opłaca.

niedziela, 15 września 2013

Rozdział XXVI

                    Rozdział XXVI
Minął tydzień od powrotu, znowu jesteśmy razem. Ale coś się popsuło, nie potrafimy nawet ze sobą rozmawiać, tylko cześć i koniec. Leon cały czas gdzieś jeździ, gra koncerty. Mało czasu spędzamy razem.
-Violetta, jesteś? - usłyszałam głos Federico.
-W kuchni. - krzyknęłam, po chwili Federico stał już na przeciwko mnie.
-Siema siostra.
-Hej. - powiedziałam cicho.
-Znowu się kłócicie? - nie odpowiedziałam mu tylko lekko skinełam głową. Federico mnie przytulił.
-Będzie dobrze. - wtuliłam się w niego jeszcze mocniej.
-Violu wróciłem. - usłyszałam głos Leon,  odsunęłam się od Federico i poszłam do salonu gdzie był Leon. Podeszłam i przytuliłam się do niego, brakowało mi tego, ostatnio nie mamy w ogóle dla siebie czasu. Leon odsunął się. Spojrzałam na niego pytającym spojrzeniem. On tylko pokazał mi na swoją bluzkę na której było jakieś jedzenie, w ręku miał opakowanie po. Zaczęłam się śmiać, a Leon razem ze mną.
-Przepraszam, nie zauważyłam że coś trzymasz. - nie mogłam opanować śmiechu.
-Wiesz mam dla Ciebie taką niespodziankę. - powiedział Leon podchodząc do mnie bliżej.
-Jaką? - także podeszłam do niego.
-Jedziemy w podróż posłubną. Sami na miesiąc.
-A co z dziećmi?
-Zostaną u Ludmily i Diego.
-A gdzie chcesz mnie zabrać?
-To już będzie niespodzianka.
-No Leoś..
-Nic nie powiem, musisz się tylko spakować. O 19 mamy samolot, więc szybko. -Leon pocałował mnie w policzek i odszedł?
-Która jest godzina?
-16.30 masz jeszcze 2 godziny.
-Co? - szybko pobiegłam na górę. Zaczęłam się pakować, zdziwiłam się że wszystkie ubrania są wyprane. Włożyłam po prostu wszystko do walizki. Na miesiąc musiałam spakować sporo rzeczy, wyszły mi dwie walizki. Leon był już spakowany, miał jedną walizkę i dużą torbę.
-Violetta, gotowa? Musimy już iść.
-Tak już idę. - zeszłam na dół, pożegnałam się z dziećmi Ludmilą i Diego. Przed domem stała Fran z Federico.
-Wy też widzieliście?
-Wszyscy wiedzieli, to taka niespodzianka. - powiedział radosny Federico. -Mam nadzieje że wzięłaś jakiś krem z filtrem, bo będzie gorąco. Ups. To miała być niespodzianka, ale w sumie nic istotnego nie powiedziałem.
-Dobra Federico uspokój się, miłej zabawny kochani. - Francesca nas przytuliła.
-Tylko nie wróćcie z 3 dzieckiem.
-Fede. - spojrzałan na niego.
-Żartuje przecież, przecież to mogą być znowu bliźniaki. - zaczęliśmy się śmiać.
-Dobra musimy iść bo spóźnimy się na samolot.
-Tak masz rację. - ostatni raz się przytuliliśmy i pojechaliśmy.
                       Francesca
-Przyda im się ten wyjazd.
-Masz racje, trochę się między nimi popsuło.
-Wracamy do domu? Viola jest trochę zmęczona.
-Ta no chodź. - Federico złapał mnie w pasie i ruszyliśmy do domu. Szybko byliśmy na miejscu. Przed starym domem Leona stała jakąś ciężarówka.
-Ktoś się tam chyba wprowadza.
-No Leon coś mówił że sprzedaje dom. - spojrzałam jeszcze raz w stronę tego domu, lecz tym razem moją uwagę przykuł wysoki chłopak z czarnymi dłuższymi włosami. Jest naprawdę przystojny. Co? Fran ogarnij się. Masz żonę i dziecko. Odwróciłam się jeszcze raz w stronę chłopaka, nie miałam pojęcia że aż tak zmieni moje życie.
-Wszystko dobrze? - spytał mój jeszcze bardziej przystojny mąż.
-W jak najlepszym. -cmoknęłam jego usta. Spokojnie weszliśmy do domu, Federico poszedł położyć małą, a ja usiadłam w salonie. Ciągle myślałam o tym chłopaku, wydaje mi się że go znam. Te charakterystyczne loki, kojarzą mi się z tylko jedną osoba.
-Marco. - powiedziałam cicho.
-Federico a nie Marco. -zaśmiał się mój mąż i usiadł obok mnie.
-Muszę wyjść na chwilę, wrócę za godzinę lub wcześniej.
-A gdzie idziesz?
-Muszę iść do domu Violi i Leona do Ludmily. Pa. - powiedziałam i szybko wyszłam z domu, nie chciałam go okłamywać ale musiałam sprawdzić czy to on. Postanowiłam tam pójść, spytać o coś. Podeszłam spokojnie do drzwi, delikatnie nacisnęłam na dzwonek. Drzwi otworzył wysoki chłopak, spojrzałam na jego twarz teraz już byłam pewna że to ona.
-Cześć. - powiedziałam cicho.
-Francesca? Tyle lat! - Marco mocno mnie przytulił. -tęskniłem za tobą, po twoim wyjeździe z Mediolanu.. - jego twarz nagle posmutniała.
-Ja też za tobą tęskniłam. -dziwnie się czułam, kiedyś byliśmy razem, Marco był moja pierwszą miłością.
-Wejdz do środka, nie będziemy tak stać, zimno jest. - powiedział i wskazał ręką żebym weszła. Usiadłam na kanapie a obok mnie Marco. -Bardzo się zmieniłaś
-Mam nadzieję że na lepsze
-Oczywiście, jesteś jeszcze piękniejsza. - czułam jak zaczynam się rumienić. Marco to zauważył i zaśmiał się.
-Ty też się bardzo zmieniłeś, tylko przez te loki Cię poznałam.
-Mój znak rozpoznawczy. -oboje zaczęliśmy się śmiać. -Widziałem Cię dzisiaj, tylko nie byłem pewny czy to Ty.
-Ja też Cię widziałam i musiałam sprawdzić.
-Wiesz, bardzo za tobą tęskniłem. -Marco zaczął się do mnie przybliżać, chciał mnie pocałować, nie mogłam na to pozwolić.
-Marco.. - powiedziałam odsuwając się od niego. -Ja nie mogę. - spuściłam głowę. -Mam męża i dziecko, których bardzo kocham. Nie mogę tego straci. Przepraszam, nie powinnam tu przychodzić. - chciałam wyjść, lecz pociągnął mnie za rękę, staliśmy na przeciwko siebie, czułam na sobie jego oddech. Pocałował mnie.
-Nie Marco.. - powiedziałam odsuwając się od niego.
-Przecież oboje tego chcemy. -znowu mnie pocałował.
-Ja..
-Wiem że tego chcesz. - znowu próbował mnie pocałować. Opamiętałam się i uderzyłam go w twarz.
-Ja tego nie chce. - wybiegłam z jego domu, czułam się okropnie. Łzy leciały mi z oczu, przecież kocham Federico, jest dla mnie wszystkim. Czego tam poszłam.
-Fran! - usłyszałam jak ktoś mnie woła.
Odwróciłam się, za mną stał...

Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo przepraszam że nie pisałam! Po prostu szkoła.. jestem w 1 gimnazjum, nowi ludzie, nauczyciele i ogólnie nowy budynek. Ciężko się ogarnąć, teraz już będę pisała. Naprawdę przepraszam, mam nadzieję że ktoś to będzie jeszcze czytał. ;c

niedziela, 1 września 2013

Rozdział XXV

                   Rozdział XXV
-Violu muszę iść do studia. Mam zaraz zajęcia.
-Dobrze idź. - przytuliłam mnie i wyszła. Znowu zostałam sama. Najgorsze jest to że gdy jestem sama, myślę o nim. Przecież taka głupia kłótnia nie powinna zniszczyć naszej miłości, jeśli w ogóle ona istnieje. Ale gdyby mnie nie kochał siedział by przy mnie przez półtorej roku gdy byłam w śpiączce? Przecież tyle czekaliśmy na nasz ślub. Mamy dzieci. Przecież gdyby to nie była miłość nasz związek skończył by się po miesiącu. Albo jeszcze wcześniej. Wstałam z łóżka. Moją uwagę zwrócił różowy zeszyt. Mój pamiętnik. Tak dawno nic w nim nie pisałam. Wzięłam go do ręki usiadłam na łóżku i zaczęłam pisać.
"Nie wiem co o tym myśleć. Kocham Leona. Zawsze myślałam że nasza miłość jest prawdziwa.. teraz nie wiem. Może to wszystko, to przez co odwoływaliśmy nasz ślub było jakimś znakiem żeby tego nie robić? A może to kolejna próba, ale czy damy radę? To jest tak jakby świat nie chciał żebyśmy byli razem. My się zmieniamy, nie wiem czy na dobre. Ale nie mogę stracić Leona."  Skończyłam pisać, to co tam napisałam było takie głupie.
-Violu ktoś do Ciebie.
-Już idę. - zeszłam na dół, zobaczyłam Leona w drzwiach. Od razu do niego podbiegłam i go przytuliłam. Lecz on mnie nie przytulił. Odsunął się.
-Coś nie tak?
-Przyszedłem do dzieci.
-Ale Leon.. przecież, tak kłótnia.
-Ta kłótnia była bez sensu.
-Chciałam Cię bardzo przeprosić. - znowu przytuliłam Leona. Lecz on znowu się odsunął.
-Ja nie powiedziałem że chce się pogodzić, przyszedłem do dzieci, mam do nich takie samo prawo jak ty. Zabieram je do siebie. - pobiegłam do pokoju na górę, nie mogę uwierzyć że tak szybko sobie odpuścił nas.. czułam się okropnie jakby świat się zawalił, jakbym nic nie miała. Straciłam Leon, najważniejszą osobę. Nie chciałam z nikim rozmawiać, szłam przed siebie.
-Cześć Violetto.- zobaczyłam Gregga. - Wszystko w porządku?
-Nic nie jest w porządku. Leon mnie zostawił. - zaczęłam płakać. Gregg chciałam mnie przytulić, lecz ja się odsunęłam i uciekłam.
                            Leon
Nie wiem czy zrobiłem dobrze. Może powinniśmy od siebie odpocząć, dać sobie przerwę. Sam nie wiem.
-O Leon, siema. - usłyszałem głos Federico. - Jest tu gdzieś z tobą Violka? Bo byłem u was w domu i tam jej nie ma więc jest tu?
-Nie ma jej tu.
-A nie wiesz gdzie może być?
-Nie wiem. Może w waszym starym domu?
-Tam też jej nie ma. Wiem o waszej kłótni, boję się o nią żeby nie zrobiła nic głupiego.  - Federico odszedł. Wziąłem maluchy na ręce i poszedłem z nimi do domu.
-Esmeraldo zajmiesz się nimi?
-Oczywiście. - starsza kobieta usmiechnęła się do mnie. Chciałem przynajmniej się upewnić, że Violi nic nie jest.
*3 dni później.*
-Nikt nie wie gdzie ona jest.
-Spokojnie Leon byłem na policji, szukają jej.
-Ale to wszystko moja wina. Gdybym wtedy tak się nie zachował Violetta by tu była. - z oczu chłopaka leciały łzy. Nigdy nie widziałem go w takim stanie.
-Leon nie możemy tak siedzieć, trzeba jej szukać. U kogo jeszcze nie byliśmy?
-U Gregga. - chłopak zerwał się z miejsca. - Wiesz gdzie on mnieszka?
-Tak, chodźmy. - szybko ruszyliśmy w stronę domu Gregga. Zadzwoniliśmy do drzwi. Otworzył nam.
-Czego chcecie? - spytał sucho.
-Gdzie jest Violetta?! - zaczął krzyczeć Leon.
-Daleko.. oj daleko. Sam jej wtym pomogłem. - ledwo powstrzymałem Leona od rzucenia się na niego. Sam też ledwo się powstrzymałem.
-Hhahh, jesteście śmieszni. A Ty Leon miałeś już swoją szansę. Teraz jej nie znajdziesz. - zamknął drzwi.
-Zabije go! - krzyknął Leon.
-Uspokój się. Trzeba iść na policję powiedzieć, że Gregg wie gdzie ona jest. - poszliśmy na policję. Wszystko powiedzieliśmy, pojechaliśmy z nimi do domu Gregga.
-Gdzie dziewczyna? - spytał policjant. Chyba się przestraszył. Zaczął mówić.
-Dałem jej bilet na samolot do małego miasta w Anglii, do Denton. Jest tam od wczoraj. Powiedziała że tu nie ma po co żyć. Miałem do niej dzisiaj lecieć.
                             Leon
Gdy tylko to usłyszałem jak najszybciej pojechałem na lotnisko. Kupiłem bilet na pierwszy samolot tam. Nieszczęście był za godzinę. Czekałem na samolot. Podróż trwała około 12/13 godzin. Zacząłem chodzić po mieście szukać jej. Poszedłem do pobliskiego parku. Wiem że Violetta lubi takie miejsca. Chodziłem po nim, zobaczyłem dziewczynę siedzącą pod drzewem. Niepewnie spytałem.
-Violetta? - dziewczyna podniosła głowę do góry. Teraz wiedziałem że to ona. Nie wiedziałem jak mam się zachować. Więc szybko ją przytuliłem.
-Przepraszam Cię za wszystko. - nic nie odpowiedziała. Postanowiłem kontynuować. - Violu, wiesz przecież że jesteś dla mnie najważniejsza, zachowałem się jak idiota, ale to dlatego że bardzo Cię kocham i boję się że Cię stracę. Nie dałbym rady żyć bez Ciebie. Przepraszam też za to że wtedy gdy chciałaś się pogodzić tak się zachowałem. Proszę Cię wróćmy razem do naszego domu w Buenos Aires. Do naszych dzieci. - podniosła głowę i spojrzała na mnie, jej twarz była smutna. Miała spuchnięte, czerwone  policzki od płaczu. Rozczochrane włosy. W jej oczach było widać ból.
-Kocham Cię Leon. - wyszeptała.
-Ja też Cię bardzo kocham. - pocałowałem ją delikatnie w usta. - Wróćmy do domu. - Violetta nic nie powiedziała tylko wstała. Złapałem ją za rękę. - Masz tu jakieś rzeczy? 
-Nie. Przyjechałam tu bez niczego. - poszliśmy od razu na lotnisko. Kupiliśmy bilety. Samolot mieliśmy za 2 godziny. Czekaliśmy na lotnisku.
-Tęskniłem za tobą.
-Ja za tobą też. - dziewczyna wreszcie się usmiechnęłam.
-Kocham jak się uśmiechasz. - zaczęła się rumienic. -I jesteś piękna jak się rumienisz. - mocno mnie przytuliła. Wreszcie mieliśmy samolot. Podróż była strasznie długa.
-Leon - powiedziała Violetta, spojrzałem na nią. - nie chce się już z tobą więcej kłócić.
-Ja też nie chce się z tobą kłócić. - zbliżyłem swoją twarz do jej, czułem na sobie jej oddech. Delikatnie dotknąłem jej ust. Odwzajemniła pocałunek. Cieszyłem się tą chwilą. Brakowało mi jej ciepła, dotyku. 

Zapraszam na nowego bloga!
historia-martiny.blogspot.com

sobota, 31 sierpnia 2013

Chciałabym was zaprosić na mojego nowego bloga. Oczywiście będę tutaj też pisała, to jest całkiem inne opowiadanie. http://historia-martiny.blogspot.com Serdecznie zapraszam. Mam nadzieję że będziecie czytać. <3

Rozdział XXIV

                    Rozdział XXIV
Wróciliśmy do domu. Viola poszła położyć dzieci a my z Fede zostaliśmy na dole.
-Kto to jest ten Gregg? - spytałem.
-To taki chłopak on chodził do studia z nami. Trochę dziwny. Wiesz ja tam zbytnio nie wiem dużo na jego temat. Powinieneś raczej spytać o to Tomasa.
-Spoko, powiedz Violi że będę za godzinę.
-Idziesz tam teraz?
-A na co mam czekać?
-Nie wiem, no spoko idź.
-Ale powiedz Violi tylko że wrócę za godzinę i nie mów gdzie jestem.
-No luz. - wyszedłem z domu. Do domu Tomasa jest blisko oodkąd się przeprowadziliśmy. Po 5 minutach byłem na miejscu.
-Leon? Co ty tu robisz?
-Chciałem pogadać.
-Spoko, chodź. - weszliśmy do środa, usiadłem na kanapie a Tomas obok mnie.
-To o czym chcesz gadać?
-Chciałem zapytać kto to jest ten Gregg.. -A Violetta już Ci mówiła?
-Ale co?
-No że wyszedł z psychaitaryka.
-Co? - byłem strasznie zdziwiony.
-No tak, jak Violetta z nim była po się pokłóciliśmy, to później wróciliśmy do siebie. On zaczął mi grozić. Później go zabrali do psychiatryka. Niby że wyjechał, ale naprawdę był tam. Wiesz radzę Ci uważać na niego, on dalej może być zakochany w Violi.
-Dzięki, to ja spadam, narka.
-Narka. - poszedłem do domu.
-Leon gdzie byłeś?
-Tam.. no.
-Gdzie? - spytała stanowczo.
-A gdzie Federico?
-Poszedł do domu. Gdzie byłeś?
-No ten, u..
-Tomasa?
-Fede Ci powiedział?
-Tak.
-Przepraszam, miałem do niego pewną sprawe.
-Okej, ale przecież nie musiałeś tego przede mną ukrywać. - podszedłem do Violi i ją pocałowałem.
                           Gregg
Mam już świetny plan żeby rozdzielić Leon i Violette. Pomoże mi w tym moja kuzynka Floria. Hahahahah. Wystarczy że poderwie Leona i Viola będzie moja.
-To kiedy?
-Jak najszybciej. Jest dzisiaj.
-Oki.
-To idziemy, może są gdzieś na spacerze. Masz udawać fanke. - na szczęście szybko znaleźliśmy ich w parku.
                           Violetta 
Poszliśmy z Leonem i dziećmi na plac zabaw do parku. Tym razem to ja poszłam się z nimi bawić. Leon siedział na ławce. Był zmęczony bo wczoraj mieli koncert. Co jakiś czas zerkałam na Leona. Rozmawiał z jakąś dziewczyną, nie przejmowałam się tym, myślałam że to jakaś fanka.
                             Leon
Podeszła do mnie jakaś dziewczyna.
-Leon! Jestem twoją fanką! Jesteś cudowny i śliczny!
-Dzięki.
-Zrobisz sobie ze mną zdjęcie?
-Jasne. - usmiechnąłem się.
-Dzięki naprawdę. - przytuliła mnie. -Jestem Floria.
-Miło poznać.
-Naprawdę uwielbiam twoją muzykę.
-Dzięki. - dziewczyna dała mi jakąś kartkę z numerem telefonu i odeszła. Trochę chciało mi się z tego śmiać. Schowałem kartkę do kieszeni. Po chwili podeszła Violetta.
-Fanka?
-Dokładnie. - powiedziałem i pocałowałem ją w policzek. -A może pójdziemy do jakiejś kawiarni?
-Świetny pomysł chodźmy. - poszliśmy do jakiejś nowej kawiarni.
-Dzień dobry co podać? O Violetta. - znowu Gregg.
-Cześć. - zrobiła sztuczny uśmiech.
-Co wam podać? - zamówiliśmy i po chwili Gregg już nam wszystko przyniósł. Niestety, usiadł obok Violi i zaczął z nią rozmawiać.
                          Violetta
Rozmawiałam z Greggiem może wcale nie jest taki zły.
-Haha, a pamiętasz to jak Gregorio miał tą plamę na czole?
-Tak pamiętam to to wszystko było przez Maxiego. - miło było tak wspominać stare czasy. -Albo jak Federico i Ludmila byli razem.
-To wtedy co..
-Nie chce wam przerywać, ale wracam z dziećmi do domu.
-Leon poczekaj idę z wami. Pa Gregg.
-Pa Violu. - pocałował mnie w policzek, co mnie trochę zdziwiło. Widać było po Leonie że jest zły. Wracaliśmy do domu w milczeniu. Gdy już byliśmy w domu a Esmeralda poszła położyć dzieci Leon zaczął.
-Podoba Ci się co?
-Co? Leon o co Ci chodzi?
-O tego Gregga. Widać jak na Ciebie patrzy, podrywa Cię a ty nawet nic z tym nie robisz.
-Nic nie robię bo mnie nie podrywa.
-Nie wcale. - Leon zaczął unosić głos. -Oczy Ci się świecą jak z nim rozmawiasz. -Wiesz dobrze że nic do niego nie czuje.
-Myślałem że do mnie coś czujesz, może mieli rację co?
-Nie mogę uwierzyć w to co mówisz, jak możesz myśleć że nic do Ciebie nie czuje po 3 latach bycia razem. - z oczy płynęły mi łzy.
-Jakoś tego nie okazujesz.
-A co mam Ci wskoczyć do łóżka?
-Nie oto chodzi.
-A o co? Wydaje mi się właśnie że tylko oto Ci chodzi.
-Mam tego dość, cały czas latają za tobą jacyś faceci, jak nie Tomas to Gregg albo jeszcze pewnie ktoś inny..
-Sądzisz że Cię zdradziłam? To raczej ja powinnam być zazdrosna o twoje fanki.
-Przecież doskonale wiesz że nic do nich nie czuje.
-Do mnie już chyba też nie. - rzuciłam obrączkę i wybiegłam z domu. Przez łzy nie widziałam gdzie biegne. Zatrzymałam się pod jakimś drzewem. Usiadłam na ziemi. Płakałam jak małe dziecko. Głowę schowałam w kolana.
-Violetta? Wszystko w porządku? - podniosłam głowę do góry, ujrzałam Tomas. Nic mu nie odpowiedziałam tylko zaczęłam bardziej płakać. Tomas mnie przytulił. On mnie świetnie rozumie, siedzieliśmy w ciszy. - Powiesz mi co się stało? - podniosłam głowę.
-Leon on sądzi że go nie kocham i go zdradziłam. To koniec. - łzy znowu zaczęły napływać mi do oczu.
-Będzie dobrze nie martw się. - Tomas mnie do siebie przytulił.
-Ja muszę iść. - wstałam i poszłam w stronę domu. Weszłam do salonu nikogo tam nie było. Poszłam do pokoju dzieci, spały. Weszłam do sypialni miałam nadzieję że Leon śpi, chciałam wziąć tylko rzeczy. Zamierzałam pojechać do Olgi. Mieszkam w moim starym domu. Niestety Leon nie spał.
-Violu.. - nic mu nie odpowiedziałam, wyjełam walizkę i zaczęłam tam wkładać swoje rzeczy. - Co Ty robisz?
-Wynosze się stąd. Skoro uważasz że Cię nie kocham to po co to? - wyszłam z pokoju, spakowałam rzeczy dzieci. Wsadziłam ich do wózka.
-Proszę Cię porozmawiajmy.
-Nie sądzę żebyśmy mieli o czym rozmawiać. - wyszłam. Pojechałam do Olgi.
-Violetta a co Ty tu robisz?
-Ja pokłóciłam się z Leonem.. mogłabym tu kilka dni pomieszkać
-Oczywiście. - Olga mnie przytuliła. Poszłam do swojego starego pokoju. Tutaj będą spały maluchy. Ja będę spala w gościnnym. Położyłam maluchy spać i spama poszłam się położyć. Gdy już leżała zaczęłam przypominać sobie chwilę z Leonem. Nasz pierwszy pocałunek. Ślub, wszystko. Łzy leciały mi z oczu. Zmęczona zasnęłam. Obudziłam się rano. Zeszłam na dół Olga i Ramallo jedli śniadanie, Martina i Jorge bawili się na dywanie.
-Cześć Violu. - odwróciłam się i zobaczyłam Angie.
-Angie! - szybko do niej podeszłam i ją przytuliłam. - Tak dawno nie rozmawiałyśmy.
-Kilka lat...
-Przepraszam Cię za to. - poszłyśmy z Angie do mojego starego pokoju. Powiedziałam jej o wszystkim co się stało.
-Violu, będzie dobrze. Z Leonem jesteście dla siebie stworzeni.
-On twierdzi że go nie kocham..
-Violu nie mów tak. Powiedział to pod wpływem emocji.
-Wiesz może masz rację, ale to nic nie zmienia. Powiedział to. Jakby mu na mnie zależało przyszedł by tu i próbował się ze mną pogodzić. A pewnie jeśli już przyjdzie to tylko do dzieci.

Może mnie za to zabijecie, ale to tylko na jakiś czas Leonetta niedługo wróci.

piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział XXIII

                                                     Rozdział XXIII
Na początek chce bardzo, bardzo podziękować za tysiąc wyświetleń.
Kocham was bardzo. <3
A teraz w nagrodę będzie taki, długi rozdział. ;))
Taka sprawa. Będzie przeskok o 5 miesięcy, czyli że trasa się skończyła.
Czyli że w te 5 miesięcy:
-Leon stał się bardzo sławny.
-Violetta już nie ma problemów z mediami.
-Przeprowadzili się do większego domu.
-Teraz będzie ślub Leonetty.
-Martina i Jorge mają po 2 lata.
To tyle, przechodzę do rozdziału.
*5 miesięcy później.*
-Violu szybko bo się spóźnisz do fryzjera.
-Już idę. - poszłam do samochodu. - Fran tak się denerwuje.
-Spokojne Violu. Nie ma czego się bać. Dzisiaj jest najpiękniejszy dzień w twoim życiu. Powinnaś się cieszyć a nie bać.
-Masz rację Fran, dziękuję. - przytuliłam moją przyjaciółkę. Po fryzjerze musiałam zrobić makijaż. Gdy byłam gotowa trzeba tylko założyć suknię. Suknia mojej mamy.
-Violu idziemy?
-Tak. - weszłyśmy tam. Leon stał już przy ołtarzu. Gdy już stałam na przeciwko niego przestałam się bać.
-Pięknie wyglądasz. - wyszeptał Leon.
Ceremonia się zaczęła. Nadszedł czas na to na co tak bardzo czekałam.
-Czy Ty Leonie Verdasie bierzesz tę oto Violette Castillo za żonę?
-Tak.
-Czy Ty Violetto Castillo bierzesz tego oto Leona Verdasa za męża?
-Tak.
-Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą. Leon mnie delikatnie pocałował. Ale ten pocałunek był inny. To nie było jak pocałunek na powitanie. Wyszliśmy z kościoła. Zaczęto nam bić brawa, oczywiście bez paparatzzi się nie obyło czekali przed kościołem. Ale dzisiaj się tym nie przejmowałam, pojechaliśmy na wesele. Na miejscu już było dużo ludzi. Zaśpiewali nam sto lat. Później nasz pierwszy taniec.
-Jak się czuje moja piękna żona?
-Jest idealnie. - lekko musnęłam usta Leona. Skończyliśmy tańczyć i znowu były brawa. Zaczęła się zabawa.
-Zatańczyć pani ze mną? - usłyszałam za sobą głos Tomasa.
-Oczywiście. -  podałam mu rękę i poszliśmy na parkiet. Zaczęliśmy tańczyć. To był wolniejszy kawałek.
-Pięknie wyglądasz.
-Dziękuję.
-Piękny ślub, teraz trzeba życzyć wam tylko szczęścia. - powiedział Tomas i mnie odkręcił.
-A jak z tobą i Nati?
-Nie jesteśmy już razem.
-Czemu, co się stało?
-Nati zdradzała mnie.
-Tak mi przykro Tomas. - tańczyliśmy tak kilka piosenek.
-Przepraszam, chciałbym zatańczyć z panną młodą.
-Zostawiłam Tomasa i poszłam do Federico.
-Wyglądasz naprawdę niesamowicie.
-Ty też świetnie wyglądasz.
-Wiesz my zawsze oboje jesteśmy piękni. W końcu bliźniaki. - zaśmiał się Fede. Gdy muzyka przestała grać.
-Dziękuję za ten taniec. - Federico gdzieś odszedł.
-A teraz piosenka dla panny młodej od pana młodego. - Leon wszedł na scenę i zaczął śpiewać Te creo. Podszedł do mnie. Czułam się cudownie. Nic wkoło się nie liczyło, najważniejszy był Leon. Tylko on. Gdy skończył mocno się do niego przytuliłam.
-Mama - pociągnął mnie za suknię Jorge. Wzięłam go na ręce i pocałowałam w czoło. Dzieci później pojechały do domu z Esmeraldą.
-Czy moja żona ze mną zatańczy?
-Z tobą zawsze. - poszliśmy tańczyć. Z Leonem mogłaby tańczyć cały dzień. Niestety ktoś musiał przerwać.
-Sorki Leoś, ale teraz moja kolei. - powiedział Diego i pociągnął mnie za rękę. Tańczyliśmy do takiej szybszej piosenki. Diego skakał i śpiewał. Bardzo dobrze się z nim bawiłam. Niestety wszystko się kończy. Wesele skończyło się po 5 rano. Pojechaliśmy z Leonem do domu. Zaczęliśmy się namiętnie całować. Po chwili byliśmy już nadzy. Zrobiliśmy to.
-Kocham Cię bardzo.
-Ja też Cię kocham. - po około 10 minutach zasnęłam. Obudziłam się po 15 następnego dnia. Leon jeszcze spał. Postanowiłam zejść na dół bawiły tam się dzieci.
-Czesc mama - powiedziałam Martina.
-Cześć kochanie. Usiadłam na kanapie i patrzyłam jak się bawią. Myślałam o wczorajszym dniu. Chciałabym go powtórzyć.
-Cześć żono.
-Cześć mężu. - Leon usiadł obok mnie i włączył telewizor.
"Wczoraj o godzinie 18 Leon Verdas członek zespołu NEXT wziął ślub ze swoją ukochaną Violettą Castillo. Ceremonia była tradycyjna. Młodej parze życzymy szczęścia i miłości."
-Mamy miłość i szczęście. - powiedział Leon i pocałował mnie w policzek.  Siedzieliśmy tak aż Esmeralda zawołała  nas na obiad. Gdy już zjedliśmy poszliśmy na spacer. Wzięłam Jorge za rękę, a Leon Martine. I tak sobie szliśmy. Mały zrobił się śpiący to wzięłam go na ręce. Poszliśmy do parku na plac zabaw. Leon bawił się z dziećmi.
-Violetta? - odwróciłam się. Zobaczyłam jakiegoś chłopaka.
Lecz nie za bardzo wiem kto to.
-Znamy się? - spytałam. 
-To ja Gregg. Nie pamiętasz mnie? Chodziliśmy razem do studio, później ja wyjechałem.
-Przepraszam ale nie pamiętam Cię.
-Czekaj, pokaże Cię coś.
Ojeju, jak ja mogłam go nie poznać..
-Gregg? Bardzo się zmieniłeś.
-Dziękuję, ty też się zmieniłaś.
-Strasznie mi głupio że Cię nie poznałam, przepraszam naprawdę.
-Nic się nie stało. Ludzie mi mówią że bardzo się zmieniłem.
-Tak racja, zdecydowanie na lepsze. - już nie przypomina tego chłopaka w okularach i sweterku.
-Dzięki, a teraz dawaj przytulasa. - przytuliłam chłopaka.
                            Gregg
Violetta jest jeszcze bardziej śliczna niż kiedyś.
-Tęskniłem za tobą.. znaczy za wami. - podrapałem się po głowie. Viola będzie moja. Nagle do Violetty podbiegło jakieś dziecko. Wzięła je na ręce.
-To twój brat?
-Nie - zaśmiała się. - to mój syn, nazywa się Jorge. -ma dziecko?
-Cześć mały. - podszedł do nas jakiś koleś.
-Kochanie idziemy? A kto to?- kochanie? Nie no najpierw Tomas a teraz ten..
-To Gregg, chodziliśmy razem do studia. Gregg to jest Leon.
-Miło poznać. - powiedziałem.
-Nawzajem. To idziemy? Martina jest zmęczona.
-Tak, do zobaczenia. - powiedziała i poszła. Nieważne że ma dzieci i męża. Jeszcze będziemy razem. Zrobię wszystko.
                          Violetta
-Miło było spotkać Gregga po tylu latach.
-Taa.
-Nie mów mi że jesteś zazdrosny.. - zaczęłam się śmiać.
-Nie widziałaś jak on na Ciebie patrzył?
- pocałowałam go.
-Dla mnie liczysz się tylko ty. - Leon mnie pocałował.
-Co lobis? - spytała Martina.
-Tatuś był grzeczny i dostał nagrodę.
-Ja tes chce naglode. - powiedział Jorge. Wzięłam go na ręce i cmoknęłam w usta.
-Proszę bardzo. - zaczęliśmy się śmiać.
                          Gregg
Postanowiłem działać od razu.  Muszę to zrobić w taki sposób żeby to Leon był winny. Mamy tyle planów.
                           Violetta
-Violetta!  - usłyszałam głos Leona, szybko zbiegłam na dół.
-Leon, co się stało?
-One mnie zabiją! - zobaczyłam że z tyłu za Leonem stoi Martina i Jorge i rzucają w niego klockami.
-Co im zrobiłeś?
-Chciałem się położyć ale mi nie dają.
-Jorge Martina, chodźcie do mnie. - podbiegli do mnie. -Co wam tatuś zrobił? -Nic. - powiedzieli razem. Zaśmiałam się, Martina pobiegła do Leona i mocno go przytuliła. To było taki słodkie. Leon wziął ją na ręce. Gdy Jorge to zobaczył też mnie mocno przytulił. Więc ja też go wzięłam na ręce i spytałam.
-Kochasz mamusie?
-Kocham
-A tatusia?
-Kocham
-Też Cię kocham. - cmoknełam go w policzek. Postawiłam go na ziemi i znowu pobiegł sie bawić. Ktoś zapukał do drzwi poszłam otworzyć.
-Cześć Fede
-Siemka. - powiedział wchodząc do środka.
-Bez Fran?
-Fran mnie wygoniła.
-Co? - spytałam zdziwiona.
-Robi jakieś generalne porządki. Powiedziała że jej przeszkadzam i kazała mi wyjść. -Leon zaczął się śmiać.
-Z czego się cieszysz, przecież my też możemy zrobić porządki. - Leonowi zszedł uśmiech z twarzy.
-Ej Violka wiesz że Gregg wrócił?
-Tak spotkałam go wczoraj. Strasznie się zmienił.
-Pamiętasz on był w tobie taki zakochany, łaził za tobą..
-Tak pamiętam. - spojrzałam na Federico lekko pokazując na Leona, lecz nic nie zrozumiał.
-Wy chyba byliście razem przed samym jego wyjazdem.
-Byliśmy razem przez tydzień? Coś takiego. Ale to dlatego że pokłóciłam się z Tomasem i jakoś tak wyszło.
-Ymm Violu ja wychodzę.
-Gdzie?
-Pójdę na spacer z dziećmi.
-To czekaj pójdziemy z tobą.
-No spoko. -wstaliśmy z kanapy i wyszliśmy z domu. Dzieci Federico miał na rękach. A ja przytuliłam się do Leona i tak sobie szliśmy. Z daleka zobaczyłam Gregga mam nadzieję że on nas nie. Jednak szybko do nas poszedł.
-O cześć!
-Cześć. - odpowiedzieliśmy równocześnie.
-Spacerek rodzinny?
-Tak, wiesz musimy iść dalej, bo tam na nas czekają. - powiedział Federico.
-No okej, to narka.
-Dzięki Fede. - wyszeptałam.
-Spoko siostra. Ej weźmie ktoś jedno z nich? Bo już trochę mi ciężko. - szybko podbiegłam do Federico żeby Leon nie był szybszy i wzięłam Martine na ręce.
-Mamy jakiś cel tej podróży? - spytał Fede.
-Plac zabawa. - odpowiedział Leon.
-O tak! - krzyknął Fede. Zaczęliśmy się śmiać.  Gdy doszliśmy chłopaki szybko pobiegli bawić się z dziećmi. Ja sobie siedziałam. Zauważyłam Tomasa.
-Tomas zaczekaj. - zawołałam do niego.
-O cześć Violetta. Co u Ciebie?
-Dobrze, przeprowadziłam czwórkę dzieci na plac zabawa. - pokazałam ręką na chłopaków i maluchy. Tomas zaczął się śmiać.
-Wiesz że Gregg wrócił?
-Tak przyjechał z hiszpanii.
-Z hiszpanii? Chyba raczej z psychiatryka.
-Jak to?
-Pamiętasz jak z nim byłaś jak się pokłóciliśmy?
-Tak..
-On później zaczął mi grozić i ogólnie, w szkole ogłosili że wyjechał, ale naprawę siedział tam. Radzę Ci na niego uważać, on może być cały czas w tobie zakochany. Lecę cześć.
-Pa.. - odpowiedziałam tylko. Bardzo mnie to zdziwiło, ale to dlatego tak nagle zniknął. Usiadłam na ławce i znowu patrzyłam jak się bawią. Lecz cały czas myślałam o tym co powiedział Tomas.
-Cześć Violu. - odwróciłam się, Gregg..
-Hej.. - usiadł obok mnie.
-Wiesz mam takie pytanie, co porabiasz jutro o 7?
-Nie mam żadnych planów.
-To może byśmy się spotkali?
-Gregg ja mam męża. - Gregg wstał i odszedł, lecz usłyszałam z jego ust.
-Jeszcze. - o co mu chodzi? Podeszła do mnie Martina. Wzięłam ją na kolana. Po chwili zasnęła. Pomachałam ręką do Leona żeby przyszedł.
-Leon wracamy do domu, dzieci są już zmęczone.
-Ale.. no dobra. Fede Jorge idziemy. - podszedł do nas Federico, który miał na rękach Jorge.
-Mały chyba zasnął.
-Spokojnie, właśnie wracamy do domu. - poszliśmy do domu. Federico poszedł z nami, bo Fran jeszcze po niego nie dzwoniła.


Jest nowa postać. Wymyślona. To Gregg, nazwiska nie pamiętam..

czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział XXII

                      Rozdział XXII
-Leon na ile jeszcze zostajemy w Madrycie?
-Jeszcze jutro. Pojutrze rano jedziemy do Barcelony. Na 3 dni.
-Nigdy nie byłam w Barcelonie.
-Ja też nie.
-Mam nadzieję że będzie fajnie.
-Też mam taką nadzieję. - pocałował mnie w policzek.
-Chodźmy gdzieś. Nie chce tu tak siedzieć.
-Ale gdzie?
-Nie wiem gdziekolwiek. Chodź. Niech Maxi zostanie z dziećmi. Proszę.
-Przepraszam ale zaraz mam wywiad.
-To chodźmy. - nie chce tu tak siedzieć. Maxi został z dziećmi a my poszliśmy na wywiad Leona.
-Cześć Leon.
-Cześć.
-Twoi fani chcą się o tobie czegoś dowiedzieć, mamy dla Ciebie kilka pytań. -Okej.
-Wiele osób uważa że jesteś liderem zespołu. Czy to prawda?
-Nie to nie prawda. Jesteśmy równo. Nie ma żadnego lidera. To że więcej śpiewam nie znaczy że jestem liderem.
-Tak, ale to Ty zawsze udzielasz wszystkich wywiadów i masz najwięcej fanów.
-Fani są zespołu, więc jak mogę mieć ich najwięcej?
-Dobrze, czas na pytania od publiczności.
-Leon ile już jesteś ze swoją dziewczyną?
-Jesteśmy już razem ponad dwa lata.
-Leon ile masz dzieci?
-Mam dwoje dzieci Martine i Jorge.
-Bliźniaki?
-Tak.
-Leon śliczny jesteś.
-Dzięki. - mina Leona była śmieszna gdy to usłyszał.
-Jest dziś z tobą twoja dziewczyna?
-Tak jest. Stoi za kulisami.
-Pokaz ją! - ludzie zaczęli krzyczeć. Leon do mnie poszedł.
-Leon ja nie chce tam iść..
-Oj Violuś.- Leon zarzucił mnie sobie na ramię i zaniósł tam.
-Piękna prawda? - spytał jak mnie postawił.
-Mam pytanie do Violetty, czy to prawda że byłaś w śpiączce?
-Tak.. to prawda.
-Ja też mam pytanie do Violetty. Czy to prawda że śpiewasz?
-Tak! Pięknie śpiewa, nawet dostała propozycje kontraktu lecz niestety przez pewne wydarzenia nie doszło do tego. - powiedział Leon.
-Oo, zaśpiewaj nam. - powiedziała prezenterka.
-Zaśpiewajcie razem!
-Violu zaśpiewasz?
-Leon..
-No chodź. Proszę.
-No dobra.. - poszłam za Leonem zaśpiewaliśmy Nuestro Camino.
-Wow, dziewczyno masz talent!
-Dziękuję. - powiedzIałam i poszłam znowu za kulisy. W końcu to przecież wywiad Leona.
-Leon masz śliczną dziewczyne.
-Wiem o tym. - wyszczerzył się Leon.
-Weźmiecie ślub?
-Tak, jak trasa się skończy. -wywiad trwał jeszcze trochę. Gdy się skończył Leon od razu do mnie podszedł.
-Idziemy?
-Idziemy. - złapał moją dłoń i skierowaliśmy się do wyjścia.
-Nie wracajmy jeszcze do hotelu. Przejdźmy się gdzieś. - przytuliłam się do Leona. Spacerowaliśmy około dwie godziny. Gdy wróciliśmy do hotelu poszłam od razu pod prysznic. Później włączyłam telwizor.
"Nowa gwiazda Leon Verdas udzielił dziś wywiadu podczas którego pokazał swoją narzeczoną. Zaśpiewali razem piosenka. Dziewczyna ma prawdziwy talent. Niektórzy twierdzą że chce się wybić na sławnym chłopaku. Czy go kocha?"
-Mam tego dość. Jak oni tak mogą. Jesteśmy razem ponad dwa lata a oni myślą że chce się na tobie wybić.
-Spokojnie Violuś.. - Leon mocno mnie do siebie przytulił.
-Jak mam być spokojna skoro ludzie myślą że albo Cię zdradziłam albo chce Cię wykorzystać?! - wyszłam z pokoju. Chciałam być sama. Szłam przed siebie, wpadłam na kogoś.
-Przepraszam. - powiedziałam i próbowałam odejść.
-Violetta poczekaj. - odwróciłam się i zobaczyłam Brodwaya -Wszystko w porządku?
-Nie. Nic nie jest w porządku.
-Co? Co się stało? Leon?
-Nie Leon. Wszyscy myślał że zdradziła Leona, albo chce go wykorzystać.
-Spokojnie. - Brodway mnie przytulił. Nagle zjawili się jacy ludzie zaczęli robić zdjęcia.
-Brodway o co chodzi?
-Nie wiem, chodźmy stąd. - wróciliśmy do hotelu. Poszłam do pokoju. Leon spał z dziećmi na jednym łóżku, tak słodko wyglądał. Podeszłam i pocałowałam go w policzek. Nie chciałam żeby się budził. -O Violetta, wróciłaś. - wstał i mnie pocałował.
-Tęskniłeś?
-Nawet nie wiesz jak bardzo. - pocałowałam go.
-Wiesz teraz nie mam ochoty nigdzie wychodzić wieczorem.
-Rozumiem, przecież możemy powiedzieć tu porozmawiać i no wiesz. - Leon śmiesznie poruszał brwiami.
-Leon dzieci..
-Zawsze coś musi być nie tak..
-Niestety. - pocałowałam go delikatnie i położyłam się na łóżku obok maluchów. Po chwili sama zasnęłam. Obudziłam się pod wieczór. Na stoliku leżała kartka.
"Wyszedłem z chłopakami na spacer, wziąłem dzieci ze sobą." Czyli zostałam sama. Włączyłam telwizor. Leciały jakieś wiadomości.
"Violetta Castillo narzeczona Leona Verdasa wokalisty zespołu NEXT. Bardzo dobrze sobie radzi w Showbiznesie. Widać że z muzykami zespołu jest w bardzo bliskich kontaktach. Plotki o zdradzie wydają się prawdzie. Dzisiaj złapaliśmy Violette przytuloną do członka zespołu Brodway'a. Co na to Leon?"
-Co? To jest jakieś chore. - wyszłam z hotelu. Szukałam Leona. Zadzwoniłam do niego, powiedział mi gdzie są. Zaczęłam iść w ich stronę.
-Tu jest! - odwróciłam się. Stała za mną grupa dziewczyn. -Co teraz powiesz? Hm? Wszyscy wiedzą jaka jesteś. Zdradzasz Leona wszyscy o tym wiedzą. Chcesz ich tylko wykorzystać. Klamliwa... -szybko odbiegłam stamtąd. Chciałam jak najszybciej znaleść Leona. Gdy go zobaczyłam pobiegłam i mocno się do niego przytuliłam.
-Violu co się stało?
-Ja już nie mogę tak Leon. Chce wrócić do domu.
-Spokojnie. Widziałem te wiadomości. Nie przejmuj się tym, najważniejsze jest to że my wiemy jak jest. Jutro jest koncert później stąd wyjeżdżamy, spokojnie. - Leon mnie pocałował.
-Kocham Cię.