środa, 25 września 2013
niedziela, 15 września 2013
Rozdział XXVI
Rozdział XXVI
Minął tydzień od powrotu, znowu jesteśmy razem. Ale coś się popsuło, nie potrafimy nawet ze sobą rozmawiać, tylko cześć i koniec. Leon cały czas gdzieś jeździ, gra koncerty. Mało czasu spędzamy razem.
-Violetta, jesteś? - usłyszałam głos Federico.
-W kuchni. - krzyknęłam, po chwili Federico stał już na przeciwko mnie.
-Siema siostra.
-Hej. - powiedziałam cicho.
-Znowu się kłócicie? - nie odpowiedziałam mu tylko lekko skinełam głową. Federico mnie przytulił.
-Będzie dobrze. - wtuliłam się w niego jeszcze mocniej.
-Violu wróciłem. - usłyszałam głos Leon, odsunęłam się od Federico i poszłam do salonu gdzie był Leon. Podeszłam i przytuliłam się do niego, brakowało mi tego, ostatnio nie mamy w ogóle dla siebie czasu. Leon odsunął się. Spojrzałam na niego pytającym spojrzeniem. On tylko pokazał mi na swoją bluzkę na której było jakieś jedzenie, w ręku miał opakowanie po. Zaczęłam się śmiać, a Leon razem ze mną.
-Przepraszam, nie zauważyłam że coś trzymasz. - nie mogłam opanować śmiechu.
-Wiesz mam dla Ciebie taką niespodziankę. - powiedział Leon podchodząc do mnie bliżej.
-Jaką? - także podeszłam do niego.
-Jedziemy w podróż posłubną. Sami na miesiąc.
-A co z dziećmi?
-Zostaną u Ludmily i Diego.
-A gdzie chcesz mnie zabrać?
-To już będzie niespodzianka.
-No Leoś..
-Nic nie powiem, musisz się tylko spakować. O 19 mamy samolot, więc szybko. -Leon pocałował mnie w policzek i odszedł?
-Która jest godzina?
-16.30 masz jeszcze 2 godziny.
-Co? - szybko pobiegłam na górę. Zaczęłam się pakować, zdziwiłam się że wszystkie ubrania są wyprane. Włożyłam po prostu wszystko do walizki. Na miesiąc musiałam spakować sporo rzeczy, wyszły mi dwie walizki. Leon był już spakowany, miał jedną walizkę i dużą torbę.
-Violetta, gotowa? Musimy już iść.
-Tak już idę. - zeszłam na dół, pożegnałam się z dziećmi Ludmilą i Diego. Przed domem stała Fran z Federico.
-Wy też widzieliście?
-Wszyscy wiedzieli, to taka niespodzianka. - powiedział radosny Federico. -Mam nadzieje że wzięłaś jakiś krem z filtrem, bo będzie gorąco. Ups. To miała być niespodzianka, ale w sumie nic istotnego nie powiedziałem.
-Dobra Federico uspokój się, miłej zabawny kochani. - Francesca nas przytuliła.
-Tylko nie wróćcie z 3 dzieckiem.
-Fede. - spojrzałan na niego.
-Żartuje przecież, przecież to mogą być znowu bliźniaki. - zaczęliśmy się śmiać.
-Dobra musimy iść bo spóźnimy się na samolot.
-Tak masz rację. - ostatni raz się przytuliliśmy i pojechaliśmy.
Francesca
-Przyda im się ten wyjazd.
-Masz racje, trochę się między nimi popsuło.
-Wracamy do domu? Viola jest trochę zmęczona.
-Ta no chodź. - Federico złapał mnie w pasie i ruszyliśmy do domu. Szybko byliśmy na miejscu. Przed starym domem Leona stała jakąś ciężarówka.
-Ktoś się tam chyba wprowadza.
-No Leon coś mówił że sprzedaje dom. - spojrzałam jeszcze raz w stronę tego domu, lecz tym razem moją uwagę przykuł wysoki chłopak z czarnymi dłuższymi włosami. Jest naprawdę przystojny. Co? Fran ogarnij się. Masz żonę i dziecko. Odwróciłam się jeszcze raz w stronę chłopaka, nie miałam pojęcia że aż tak zmieni moje życie.
-Wszystko dobrze? - spytał mój jeszcze bardziej przystojny mąż.
-W jak najlepszym. -cmoknęłam jego usta. Spokojnie weszliśmy do domu, Federico poszedł położyć małą, a ja usiadłam w salonie. Ciągle myślałam o tym chłopaku, wydaje mi się że go znam. Te charakterystyczne loki, kojarzą mi się z tylko jedną osoba.
-Marco. - powiedziałam cicho.
-Federico a nie Marco. -zaśmiał się mój mąż i usiadł obok mnie.
-Muszę wyjść na chwilę, wrócę za godzinę lub wcześniej.
-A gdzie idziesz?
-Muszę iść do domu Violi i Leona do Ludmily. Pa. - powiedziałam i szybko wyszłam z domu, nie chciałam go okłamywać ale musiałam sprawdzić czy to on. Postanowiłam tam pójść, spytać o coś. Podeszłam spokojnie do drzwi, delikatnie nacisnęłam na dzwonek. Drzwi otworzył wysoki chłopak, spojrzałam na jego twarz teraz już byłam pewna że to ona.
-Cześć. - powiedziałam cicho.
-Francesca? Tyle lat! - Marco mocno mnie przytulił. -tęskniłem za tobą, po twoim wyjeździe z Mediolanu.. - jego twarz nagle posmutniała.
-Ja też za tobą tęskniłam. -dziwnie się czułam, kiedyś byliśmy razem, Marco był moja pierwszą miłością.
-Wejdz do środka, nie będziemy tak stać, zimno jest. - powiedział i wskazał ręką żebym weszła. Usiadłam na kanapie a obok mnie Marco. -Bardzo się zmieniłaś
-Mam nadzieję że na lepsze
-Oczywiście, jesteś jeszcze piękniejsza. - czułam jak zaczynam się rumienić. Marco to zauważył i zaśmiał się.
-Ty też się bardzo zmieniłeś, tylko przez te loki Cię poznałam.
-Mój znak rozpoznawczy. -oboje zaczęliśmy się śmiać. -Widziałem Cię dzisiaj, tylko nie byłem pewny czy to Ty.
-Ja też Cię widziałam i musiałam sprawdzić.
-Wiesz, bardzo za tobą tęskniłem. -Marco zaczął się do mnie przybliżać, chciał mnie pocałować, nie mogłam na to pozwolić.
-Marco.. - powiedziałam odsuwając się od niego. -Ja nie mogę. - spuściłam głowę. -Mam męża i dziecko, których bardzo kocham. Nie mogę tego straci. Przepraszam, nie powinnam tu przychodzić. - chciałam wyjść, lecz pociągnął mnie za rękę, staliśmy na przeciwko siebie, czułam na sobie jego oddech. Pocałował mnie.
-Nie Marco.. - powiedziałam odsuwając się od niego.
-Przecież oboje tego chcemy. -znowu mnie pocałował.
-Ja..
-Wiem że tego chcesz. - znowu próbował mnie pocałować. Opamiętałam się i uderzyłam go w twarz.
-Ja tego nie chce. - wybiegłam z jego domu, czułam się okropnie. Łzy leciały mi z oczu, przecież kocham Federico, jest dla mnie wszystkim. Czego tam poszłam.
-Fran! - usłyszałam jak ktoś mnie woła.
Odwróciłam się, za mną stał...
Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo przepraszam że nie pisałam! Po prostu szkoła.. jestem w 1 gimnazjum, nowi ludzie, nauczyciele i ogólnie nowy budynek. Ciężko się ogarnąć, teraz już będę pisała. Naprawdę przepraszam, mam nadzieję że ktoś to będzie jeszcze czytał. ;c
niedziela, 1 września 2013
Rozdział XXV
Rozdział XXV
-Violu muszę iść do studia. Mam zaraz zajęcia.
-Dobrze idź. - przytuliłam mnie i wyszła. Znowu zostałam sama. Najgorsze jest to że gdy jestem sama, myślę o nim. Przecież taka głupia kłótnia nie powinna zniszczyć naszej miłości, jeśli w ogóle ona istnieje. Ale gdyby mnie nie kochał siedział by przy mnie przez półtorej roku gdy byłam w śpiączce? Przecież tyle czekaliśmy na nasz ślub. Mamy dzieci. Przecież gdyby to nie była miłość nasz związek skończył by się po miesiącu. Albo jeszcze wcześniej. Wstałam z łóżka. Moją uwagę zwrócił różowy zeszyt. Mój pamiętnik. Tak dawno nic w nim nie pisałam. Wzięłam go do ręki usiadłam na łóżku i zaczęłam pisać.
"Nie wiem co o tym myśleć. Kocham Leona. Zawsze myślałam że nasza miłość jest prawdziwa.. teraz nie wiem. Może to wszystko, to przez co odwoływaliśmy nasz ślub było jakimś znakiem żeby tego nie robić? A może to kolejna próba, ale czy damy radę? To jest tak jakby świat nie chciał żebyśmy byli razem. My się zmieniamy, nie wiem czy na dobre. Ale nie mogę stracić Leona." Skończyłam pisać, to co tam napisałam było takie głupie.
-Violu ktoś do Ciebie.
-Już idę. - zeszłam na dół, zobaczyłam Leona w drzwiach. Od razu do niego podbiegłam i go przytuliłam. Lecz on mnie nie przytulił. Odsunął się.
-Coś nie tak?
-Przyszedłem do dzieci.
-Ale Leon.. przecież, tak kłótnia.
-Ta kłótnia była bez sensu.
-Chciałam Cię bardzo przeprosić. - znowu przytuliłam Leona. Lecz on znowu się odsunął.
-Ja nie powiedziałem że chce się pogodzić, przyszedłem do dzieci, mam do nich takie samo prawo jak ty. Zabieram je do siebie. - pobiegłam do pokoju na górę, nie mogę uwierzyć że tak szybko sobie odpuścił nas.. czułam się okropnie jakby świat się zawalił, jakbym nic nie miała. Straciłam Leon, najważniejszą osobę. Nie chciałam z nikim rozmawiać, szłam przed siebie.
-Cześć Violetto.- zobaczyłam Gregga. - Wszystko w porządku?
-Nic nie jest w porządku. Leon mnie zostawił. - zaczęłam płakać. Gregg chciałam mnie przytulić, lecz ja się odsunęłam i uciekłam.
Leon
Nie wiem czy zrobiłem dobrze. Może powinniśmy od siebie odpocząć, dać sobie przerwę. Sam nie wiem.
-O Leon, siema. - usłyszałem głos Federico. - Jest tu gdzieś z tobą Violka? Bo byłem u was w domu i tam jej nie ma więc jest tu?
-Nie ma jej tu.
-A nie wiesz gdzie może być?
-Nie wiem. Może w waszym starym domu?
-Tam też jej nie ma. Wiem o waszej kłótni, boję się o nią żeby nie zrobiła nic głupiego. - Federico odszedł. Wziąłem maluchy na ręce i poszedłem z nimi do domu.
-Esmeraldo zajmiesz się nimi?
-Oczywiście. - starsza kobieta usmiechnęła się do mnie. Chciałem przynajmniej się upewnić, że Violi nic nie jest.
*3 dni później.*
-Nikt nie wie gdzie ona jest.
-Spokojnie Leon byłem na policji, szukają jej.
-Ale to wszystko moja wina. Gdybym wtedy tak się nie zachował Violetta by tu była. - z oczu chłopaka leciały łzy. Nigdy nie widziałem go w takim stanie.
-Leon nie możemy tak siedzieć, trzeba jej szukać. U kogo jeszcze nie byliśmy?
-U Gregga. - chłopak zerwał się z miejsca. - Wiesz gdzie on mnieszka?
-Tak, chodźmy. - szybko ruszyliśmy w stronę domu Gregga. Zadzwoniliśmy do drzwi. Otworzył nam.
-Czego chcecie? - spytał sucho.
-Gdzie jest Violetta?! - zaczął krzyczeć Leon.
-Daleko.. oj daleko. Sam jej wtym pomogłem. - ledwo powstrzymałem Leona od rzucenia się na niego. Sam też ledwo się powstrzymałem.
-Hhahh, jesteście śmieszni. A Ty Leon miałeś już swoją szansę. Teraz jej nie znajdziesz. - zamknął drzwi.
-Zabije go! - krzyknął Leon.
-Uspokój się. Trzeba iść na policję powiedzieć, że Gregg wie gdzie ona jest. - poszliśmy na policję. Wszystko powiedzieliśmy, pojechaliśmy z nimi do domu Gregga.
-Gdzie dziewczyna? - spytał policjant. Chyba się przestraszył. Zaczął mówić.
-Dałem jej bilet na samolot do małego miasta w Anglii, do Denton. Jest tam od wczoraj. Powiedziała że tu nie ma po co żyć. Miałem do niej dzisiaj lecieć.
Leon
Gdy tylko to usłyszałem jak najszybciej pojechałem na lotnisko. Kupiłem bilet na pierwszy samolot tam. Nieszczęście był za godzinę. Czekałem na samolot. Podróż trwała około 12/13 godzin. Zacząłem chodzić po mieście szukać jej. Poszedłem do pobliskiego parku. Wiem że Violetta lubi takie miejsca. Chodziłem po nim, zobaczyłem dziewczynę siedzącą pod drzewem. Niepewnie spytałem.
-Violetta? - dziewczyna podniosła głowę do góry. Teraz wiedziałem że to ona. Nie wiedziałem jak mam się zachować. Więc szybko ją przytuliłem.
-Przepraszam Cię za wszystko. - nic nie odpowiedziała. Postanowiłem kontynuować. - Violu, wiesz przecież że jesteś dla mnie najważniejsza, zachowałem się jak idiota, ale to dlatego że bardzo Cię kocham i boję się że Cię stracę. Nie dałbym rady żyć bez Ciebie. Przepraszam też za to że wtedy gdy chciałaś się pogodzić tak się zachowałem. Proszę Cię wróćmy razem do naszego domu w Buenos Aires. Do naszych dzieci. - podniosła głowę i spojrzała na mnie, jej twarz była smutna. Miała spuchnięte, czerwone policzki od płaczu. Rozczochrane włosy. W jej oczach było widać ból.
-Kocham Cię Leon. - wyszeptała.
-Ja też Cię bardzo kocham. - pocałowałem ją delikatnie w usta. - Wróćmy do domu. - Violetta nic nie powiedziała tylko wstała. Złapałem ją za rękę. - Masz tu jakieś rzeczy?
-Nie. Przyjechałam tu bez niczego. - poszliśmy od razu na lotnisko. Kupiliśmy bilety. Samolot mieliśmy za 2 godziny. Czekaliśmy na lotnisku.
-Tęskniłem za tobą.
-Ja za tobą też. - dziewczyna wreszcie się usmiechnęłam.
-Kocham jak się uśmiechasz. - zaczęła się rumienic. -I jesteś piękna jak się rumienisz. - mocno mnie przytuliła. Wreszcie mieliśmy samolot. Podróż była strasznie długa.
-Leon - powiedziała Violetta, spojrzałem na nią. - nie chce się już z tobą więcej kłócić.
-Ja też nie chce się z tobą kłócić. - zbliżyłem swoją twarz do jej, czułem na sobie jej oddech. Delikatnie dotknąłem jej ust. Odwzajemniła pocałunek. Cieszyłem się tą chwilą. Brakowało mi jej ciepła, dotyku.
Zapraszam na nowego bloga!
historia-martiny.blogspot.com
sobota, 31 sierpnia 2013
Rozdział XXIV
Rozdział XXIV
Wróciliśmy do domu. Viola poszła położyć dzieci a my z Fede zostaliśmy na dole.
-Kto to jest ten Gregg? - spytałem.
-To taki chłopak on chodził do studia z nami. Trochę dziwny. Wiesz ja tam zbytnio nie wiem dużo na jego temat. Powinieneś raczej spytać o to Tomasa.
-Spoko, powiedz Violi że będę za godzinę.
-Idziesz tam teraz?
-A na co mam czekać?
-Nie wiem, no spoko idź.
-Ale powiedz Violi tylko że wrócę za godzinę i nie mów gdzie jestem.
-No luz. - wyszedłem z domu. Do domu Tomasa jest blisko oodkąd się przeprowadziliśmy. Po 5 minutach byłem na miejscu.
-Leon? Co ty tu robisz?
-Chciałem pogadać.
-Spoko, chodź. - weszliśmy do środa, usiadłem na kanapie a Tomas obok mnie.
-To o czym chcesz gadać?
-Chciałem zapytać kto to jest ten Gregg.. -A Violetta już Ci mówiła?
-Ale co?
-No że wyszedł z psychaitaryka.
-Co? - byłem strasznie zdziwiony.
-No tak, jak Violetta z nim była po się pokłóciliśmy, to później wróciliśmy do siebie. On zaczął mi grozić. Później go zabrali do psychiatryka. Niby że wyjechał, ale naprawdę był tam. Wiesz radzę Ci uważać na niego, on dalej może być zakochany w Violi.
-Dzięki, to ja spadam, narka.
-Narka. - poszedłem do domu.
-Leon gdzie byłeś?
-Tam.. no.
-Gdzie? - spytała stanowczo.
-A gdzie Federico?
-Poszedł do domu. Gdzie byłeś?
-No ten, u..
-Tomasa?
-Fede Ci powiedział?
-Tak.
-Przepraszam, miałem do niego pewną sprawe.
-Okej, ale przecież nie musiałeś tego przede mną ukrywać. - podszedłem do Violi i ją pocałowałem.
Gregg
Mam już świetny plan żeby rozdzielić Leon i Violette. Pomoże mi w tym moja kuzynka Floria. Hahahahah. Wystarczy że poderwie Leona i Viola będzie moja.
-To kiedy?
-Jak najszybciej. Jest dzisiaj.
-Oki.
-To idziemy, może są gdzieś na spacerze. Masz udawać fanke. - na szczęście szybko znaleźliśmy ich w parku.
Violetta
Poszliśmy z Leonem i dziećmi na plac zabaw do parku. Tym razem to ja poszłam się z nimi bawić. Leon siedział na ławce. Był zmęczony bo wczoraj mieli koncert. Co jakiś czas zerkałam na Leona. Rozmawiał z jakąś dziewczyną, nie przejmowałam się tym, myślałam że to jakaś fanka.
Leon
Podeszła do mnie jakaś dziewczyna.
-Leon! Jestem twoją fanką! Jesteś cudowny i śliczny!
-Dzięki.
-Zrobisz sobie ze mną zdjęcie?
-Jasne. - usmiechnąłem się.
-Dzięki naprawdę. - przytuliła mnie. -Jestem Floria.
-Miło poznać.
-Naprawdę uwielbiam twoją muzykę.
-Dzięki. - dziewczyna dała mi jakąś kartkę z numerem telefonu i odeszła. Trochę chciało mi się z tego śmiać. Schowałem kartkę do kieszeni. Po chwili podeszła Violetta.
-Fanka?
-Dokładnie. - powiedziałem i pocałowałem ją w policzek. -A może pójdziemy do jakiejś kawiarni?
-Świetny pomysł chodźmy. - poszliśmy do jakiejś nowej kawiarni.
-Dzień dobry co podać? O Violetta. - znowu Gregg.
-Cześć. - zrobiła sztuczny uśmiech.
-Co wam podać? - zamówiliśmy i po chwili Gregg już nam wszystko przyniósł. Niestety, usiadł obok Violi i zaczął z nią rozmawiać.
Violetta
Rozmawiałam z Greggiem może wcale nie jest taki zły.
-Haha, a pamiętasz to jak Gregorio miał tą plamę na czole?
-Tak pamiętam to to wszystko było przez Maxiego. - miło było tak wspominać stare czasy. -Albo jak Federico i Ludmila byli razem.
-To wtedy co..
-Nie chce wam przerywać, ale wracam z dziećmi do domu.
-Leon poczekaj idę z wami. Pa Gregg.
-Pa Violu. - pocałował mnie w policzek, co mnie trochę zdziwiło. Widać było po Leonie że jest zły. Wracaliśmy do domu w milczeniu. Gdy już byliśmy w domu a Esmeralda poszła położyć dzieci Leon zaczął.
-Podoba Ci się co?
-Co? Leon o co Ci chodzi?
-O tego Gregga. Widać jak na Ciebie patrzy, podrywa Cię a ty nawet nic z tym nie robisz.
-Nic nie robię bo mnie nie podrywa.
-Nie wcale. - Leon zaczął unosić głos. -Oczy Ci się świecą jak z nim rozmawiasz. -Wiesz dobrze że nic do niego nie czuje.
-Myślałem że do mnie coś czujesz, może mieli rację co?
-Nie mogę uwierzyć w to co mówisz, jak możesz myśleć że nic do Ciebie nie czuje po 3 latach bycia razem. - z oczy płynęły mi łzy.
-Jakoś tego nie okazujesz.
-A co mam Ci wskoczyć do łóżka?
-Nie oto chodzi.
-A o co? Wydaje mi się właśnie że tylko oto Ci chodzi.
-Mam tego dość, cały czas latają za tobą jacyś faceci, jak nie Tomas to Gregg albo jeszcze pewnie ktoś inny..
-Sądzisz że Cię zdradziłam? To raczej ja powinnam być zazdrosna o twoje fanki.
-Przecież doskonale wiesz że nic do nich nie czuje.
-Do mnie już chyba też nie. - rzuciłam obrączkę i wybiegłam z domu. Przez łzy nie widziałam gdzie biegne. Zatrzymałam się pod jakimś drzewem. Usiadłam na ziemi. Płakałam jak małe dziecko. Głowę schowałam w kolana.
-Violetta? Wszystko w porządku? - podniosłam głowę do góry, ujrzałam Tomas. Nic mu nie odpowiedziałam tylko zaczęłam bardziej płakać. Tomas mnie przytulił. On mnie świetnie rozumie, siedzieliśmy w ciszy. - Powiesz mi co się stało? - podniosłam głowę.
-Leon on sądzi że go nie kocham i go zdradziłam. To koniec. - łzy znowu zaczęły napływać mi do oczu.
-Będzie dobrze nie martw się. - Tomas mnie do siebie przytulił.
-Ja muszę iść. - wstałam i poszłam w stronę domu. Weszłam do salonu nikogo tam nie było. Poszłam do pokoju dzieci, spały. Weszłam do sypialni miałam nadzieję że Leon śpi, chciałam wziąć tylko rzeczy. Zamierzałam pojechać do Olgi. Mieszkam w moim starym domu. Niestety Leon nie spał.
-Violu.. - nic mu nie odpowiedziałam, wyjełam walizkę i zaczęłam tam wkładać swoje rzeczy. - Co Ty robisz?
-Wynosze się stąd. Skoro uważasz że Cię nie kocham to po co to? - wyszłam z pokoju, spakowałam rzeczy dzieci. Wsadziłam ich do wózka.
-Proszę Cię porozmawiajmy.
-Nie sądzę żebyśmy mieli o czym rozmawiać. - wyszłam. Pojechałam do Olgi.
-Violetta a co Ty tu robisz?
-Ja pokłóciłam się z Leonem.. mogłabym tu kilka dni pomieszkać
-Oczywiście. - Olga mnie przytuliła. Poszłam do swojego starego pokoju. Tutaj będą spały maluchy. Ja będę spala w gościnnym. Położyłam maluchy spać i spama poszłam się położyć. Gdy już leżała zaczęłam przypominać sobie chwilę z Leonem. Nasz pierwszy pocałunek. Ślub, wszystko. Łzy leciały mi z oczu. Zmęczona zasnęłam. Obudziłam się rano. Zeszłam na dół Olga i Ramallo jedli śniadanie, Martina i Jorge bawili się na dywanie.
-Cześć Violu. - odwróciłam się i zobaczyłam Angie.
-Angie! - szybko do niej podeszłam i ją przytuliłam. - Tak dawno nie rozmawiałyśmy.
-Kilka lat...
-Przepraszam Cię za to. - poszłyśmy z Angie do mojego starego pokoju. Powiedziałam jej o wszystkim co się stało.
-Violu, będzie dobrze. Z Leonem jesteście dla siebie stworzeni.
-On twierdzi że go nie kocham..
-Violu nie mów tak. Powiedział to pod wpływem emocji.
-Wiesz może masz rację, ale to nic nie zmienia. Powiedział to. Jakby mu na mnie zależało przyszedł by tu i próbował się ze mną pogodzić. A pewnie jeśli już przyjdzie to tylko do dzieci.
Może mnie za to zabijecie, ale to tylko na jakiś czas Leonetta niedługo wróci.
piątek, 30 sierpnia 2013
Rozdział XXIII
Na początek chce bardzo, bardzo podziękować za tysiąc wyświetleń.
Kocham was bardzo. <3
A teraz w nagrodę będzie taki, długi rozdział. ;))
Taka sprawa. Będzie przeskok o 5 miesięcy, czyli że trasa się skończyła.
Czyli że w te 5 miesięcy:
-Leon stał się bardzo sławny.
-Violetta już nie ma problemów z mediami.
-Przeprowadzili się do większego domu.
-Teraz będzie ślub Leonetty.
-Martina i Jorge mają po 2 lata.
To tyle, przechodzę do rozdziału.
*5 miesięcy później.*
-Violu szybko bo się spóźnisz do fryzjera.
-Już idę. - poszłam do samochodu. - Fran tak się denerwuje.
-Spokojne Violu. Nie ma czego się bać. Dzisiaj jest najpiękniejszy dzień w twoim życiu. Powinnaś się cieszyć a nie bać.
-Masz rację Fran, dziękuję. - przytuliłam moją przyjaciółkę. Po fryzjerze musiałam zrobić makijaż. Gdy byłam gotowa trzeba tylko założyć suknię. Suknia mojej mamy.
-Violu idziemy?
-Tak. - weszłyśmy tam. Leon stał już przy ołtarzu. Gdy już stałam na przeciwko niego przestałam się bać.
-Pięknie wyglądasz. - wyszeptał Leon.
Ceremonia się zaczęła. Nadszedł czas na to na co tak bardzo czekałam.
-Czy Ty Leonie Verdasie bierzesz tę oto Violette Castillo za żonę?
-Tak.
-Czy Ty Violetto Castillo bierzesz tego oto Leona Verdasa za męża?
-Tak.
-Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą. Leon mnie delikatnie pocałował. Ale ten pocałunek był inny. To nie było jak pocałunek na powitanie. Wyszliśmy z kościoła. Zaczęto nam bić brawa, oczywiście bez paparatzzi się nie obyło czekali przed kościołem. Ale dzisiaj się tym nie przejmowałam, pojechaliśmy na wesele. Na miejscu już było dużo ludzi. Zaśpiewali nam sto lat. Później nasz pierwszy taniec.
-Jak się czuje moja piękna żona?
-Jest idealnie. - lekko musnęłam usta Leona. Skończyliśmy tańczyć i znowu były brawa. Zaczęła się zabawa.
-Zatańczyć pani ze mną? - usłyszałam za sobą głos Tomasa.
-Oczywiście. - podałam mu rękę i poszliśmy na parkiet. Zaczęliśmy tańczyć. To był wolniejszy kawałek.
-Pięknie wyglądasz.
-Dziękuję.
-Piękny ślub, teraz trzeba życzyć wam tylko szczęścia. - powiedział Tomas i mnie odkręcił.
-A jak z tobą i Nati?
-Nie jesteśmy już razem.
-Czemu, co się stało?
-Nati zdradzała mnie.
-Tak mi przykro Tomas. - tańczyliśmy tak kilka piosenek.
-Przepraszam, chciałbym zatańczyć z panną młodą.
-Zostawiłam Tomasa i poszłam do Federico.
-Wyglądasz naprawdę niesamowicie.
-Ty też świetnie wyglądasz.
-Wiesz my zawsze oboje jesteśmy piękni. W końcu bliźniaki. - zaśmiał się Fede. Gdy muzyka przestała grać.
-Dziękuję za ten taniec. - Federico gdzieś odszedł.
-A teraz piosenka dla panny młodej od pana młodego. - Leon wszedł na scenę i zaczął śpiewać Te creo. Podszedł do mnie. Czułam się cudownie. Nic wkoło się nie liczyło, najważniejszy był Leon. Tylko on. Gdy skończył mocno się do niego przytuliłam.
-Mama - pociągnął mnie za suknię Jorge. Wzięłam go na ręce i pocałowałam w czoło. Dzieci później pojechały do domu z Esmeraldą.
-Czy moja żona ze mną zatańczy?
-Z tobą zawsze. - poszliśmy tańczyć. Z Leonem mogłaby tańczyć cały dzień. Niestety ktoś musiał przerwać.
-Sorki Leoś, ale teraz moja kolei. - powiedział Diego i pociągnął mnie za rękę. Tańczyliśmy do takiej szybszej piosenki. Diego skakał i śpiewał. Bardzo dobrze się z nim bawiłam. Niestety wszystko się kończy. Wesele skończyło się po 5 rano. Pojechaliśmy z Leonem do domu. Zaczęliśmy się namiętnie całować. Po chwili byliśmy już nadzy. Zrobiliśmy to.
-Kocham Cię bardzo.
-Ja też Cię kocham. - po około 10 minutach zasnęłam. Obudziłam się po 15 następnego dnia. Leon jeszcze spał. Postanowiłam zejść na dół bawiły tam się dzieci.
-Czesc mama - powiedziałam Martina.
-Cześć kochanie. Usiadłam na kanapie i patrzyłam jak się bawią. Myślałam o wczorajszym dniu. Chciałabym go powtórzyć.
-Cześć żono.
-Cześć mężu. - Leon usiadł obok mnie i włączył telewizor.
"Wczoraj o godzinie 18 Leon Verdas członek zespołu NEXT wziął ślub ze swoją ukochaną Violettą Castillo. Ceremonia była tradycyjna. Młodej parze życzymy szczęścia i miłości."
-Mamy miłość i szczęście. - powiedział Leon i pocałował mnie w policzek. Siedzieliśmy tak aż Esmeralda zawołała nas na obiad. Gdy już zjedliśmy poszliśmy na spacer. Wzięłam Jorge za rękę, a Leon Martine. I tak sobie szliśmy. Mały zrobił się śpiący to wzięłam go na ręce. Poszliśmy do parku na plac zabaw. Leon bawił się z dziećmi.
-Violetta? - odwróciłam się. Zobaczyłam jakiegoś chłopaka.
Lecz nie za bardzo wiem kto to.
-Znamy się? - spytałam.
-To ja Gregg. Nie pamiętasz mnie? Chodziliśmy razem do studio, później ja wyjechałem.
-Przepraszam ale nie pamiętam Cię.
-Czekaj, pokaże Cię coś.
Ojeju, jak ja mogłam go nie poznać..
-Gregg? Bardzo się zmieniłeś.
-Dziękuję, ty też się zmieniłaś.
-Strasznie mi głupio że Cię nie poznałam, przepraszam naprawdę.
-Nic się nie stało. Ludzie mi mówią że bardzo się zmieniłem.
-Tak racja, zdecydowanie na lepsze. - już nie przypomina tego chłopaka w okularach i sweterku.
-Dzięki, a teraz dawaj przytulasa. - przytuliłam chłopaka.
Gregg
Violetta jest jeszcze bardziej śliczna niż kiedyś.
-Tęskniłem za tobą.. znaczy za wami. - podrapałem się po głowie. Viola będzie moja. Nagle do Violetty podbiegło jakieś dziecko. Wzięła je na ręce.
-To twój brat?
-Nie - zaśmiała się. - to mój syn, nazywa się Jorge. -ma dziecko?
-Cześć mały. - podszedł do nas jakiś koleś.
-Kochanie idziemy? A kto to?- kochanie? Nie no najpierw Tomas a teraz ten..
-To Gregg, chodziliśmy razem do studia. Gregg to jest Leon.
-Miło poznać. - powiedziałem.
-Nawzajem. To idziemy? Martina jest zmęczona.
-Tak, do zobaczenia. - powiedziała i poszła. Nieważne że ma dzieci i męża. Jeszcze będziemy razem. Zrobię wszystko.
Violetta
-Miło było spotkać Gregga po tylu latach.
-Taa.
-Nie mów mi że jesteś zazdrosny.. - zaczęłam się śmiać.
-Nie widziałaś jak on na Ciebie patrzył?
- pocałowałam go.
-Dla mnie liczysz się tylko ty. - Leon mnie pocałował.
-Co lobis? - spytała Martina.
-Tatuś był grzeczny i dostał nagrodę.
-Ja tes chce naglode. - powiedział Jorge. Wzięłam go na ręce i cmoknęłam w usta.
-Proszę bardzo. - zaczęliśmy się śmiać.
Gregg
Postanowiłem działać od razu. Muszę to zrobić w taki sposób żeby to Leon był winny. Mamy tyle planów.
Violetta
-Violetta! - usłyszałam głos Leona, szybko zbiegłam na dół.
-Leon, co się stało?
-One mnie zabiją! - zobaczyłam że z tyłu za Leonem stoi Martina i Jorge i rzucają w niego klockami.
-Co im zrobiłeś?
-Chciałem się położyć ale mi nie dają.
-Jorge Martina, chodźcie do mnie. - podbiegli do mnie. -Co wam tatuś zrobił? -Nic. - powiedzieli razem. Zaśmiałam się, Martina pobiegła do Leona i mocno go przytuliła. To było taki słodkie. Leon wziął ją na ręce. Gdy Jorge to zobaczył też mnie mocno przytulił. Więc ja też go wzięłam na ręce i spytałam.
-Kochasz mamusie?
-Kocham
-A tatusia?
-Kocham
-Też Cię kocham. - cmoknełam go w policzek. Postawiłam go na ziemi i znowu pobiegł sie bawić. Ktoś zapukał do drzwi poszłam otworzyć.
-Cześć Fede
-Siemka. - powiedział wchodząc do środka.
-Bez Fran?
-Fran mnie wygoniła.
-Co? - spytałam zdziwiona.
-Robi jakieś generalne porządki. Powiedziała że jej przeszkadzam i kazała mi wyjść. -Leon zaczął się śmiać.
-Z czego się cieszysz, przecież my też możemy zrobić porządki. - Leonowi zszedł uśmiech z twarzy.
-Ej Violka wiesz że Gregg wrócił?
-Tak spotkałam go wczoraj. Strasznie się zmienił.
-Pamiętasz on był w tobie taki zakochany, łaził za tobą..
-Tak pamiętam. - spojrzałam na Federico lekko pokazując na Leona, lecz nic nie zrozumiał.
-Wy chyba byliście razem przed samym jego wyjazdem.
-Byliśmy razem przez tydzień? Coś takiego. Ale to dlatego że pokłóciłam się z Tomasem i jakoś tak wyszło.
-Ymm Violu ja wychodzę.
-Gdzie?
-Pójdę na spacer z dziećmi.
-To czekaj pójdziemy z tobą.
-No spoko. -wstaliśmy z kanapy i wyszliśmy z domu. Dzieci Federico miał na rękach. A ja przytuliłam się do Leona i tak sobie szliśmy. Z daleka zobaczyłam Gregga mam nadzieję że on nas nie. Jednak szybko do nas poszedł.
-O cześć!
-Cześć. - odpowiedzieliśmy równocześnie.
-Spacerek rodzinny?
-Tak, wiesz musimy iść dalej, bo tam na nas czekają. - powiedział Federico.
-No okej, to narka.
-Dzięki Fede. - wyszeptałam.
-Spoko siostra. Ej weźmie ktoś jedno z nich? Bo już trochę mi ciężko. - szybko podbiegłam do Federico żeby Leon nie był szybszy i wzięłam Martine na ręce.
-Mamy jakiś cel tej podróży? - spytał Fede.
-Plac zabawa. - odpowiedział Leon.
-O tak! - krzyknął Fede. Zaczęliśmy się śmiać. Gdy doszliśmy chłopaki szybko pobiegli bawić się z dziećmi. Ja sobie siedziałam. Zauważyłam Tomasa.
-Tomas zaczekaj. - zawołałam do niego.
-O cześć Violetta. Co u Ciebie?
-Dobrze, przeprowadziłam czwórkę dzieci na plac zabawa. - pokazałam ręką na chłopaków i maluchy. Tomas zaczął się śmiać.
-Wiesz że Gregg wrócił?
-Tak przyjechał z hiszpanii.
-Z hiszpanii? Chyba raczej z psychiatryka.
-Jak to?
-Pamiętasz jak z nim byłaś jak się pokłóciliśmy?
-Tak..
-On później zaczął mi grozić i ogólnie, w szkole ogłosili że wyjechał, ale naprawę siedział tam. Radzę Ci na niego uważać, on może być cały czas w tobie zakochany. Lecę cześć.
-Pa.. - odpowiedziałam tylko. Bardzo mnie to zdziwiło, ale to dlatego tak nagle zniknął. Usiadłam na ławce i znowu patrzyłam jak się bawią. Lecz cały czas myślałam o tym co powiedział Tomas.
-Cześć Violu. - odwróciłam się, Gregg..
-Hej.. - usiadł obok mnie.
-Wiesz mam takie pytanie, co porabiasz jutro o 7?
-Nie mam żadnych planów.
-To może byśmy się spotkali?
-Gregg ja mam męża. - Gregg wstał i odszedł, lecz usłyszałam z jego ust.
-Jeszcze. - o co mu chodzi? Podeszła do mnie Martina. Wzięłam ją na kolana. Po chwili zasnęła. Pomachałam ręką do Leona żeby przyszedł.
-Leon wracamy do domu, dzieci są już zmęczone.
-Ale.. no dobra. Fede Jorge idziemy. - podszedł do nas Federico, który miał na rękach Jorge.
-Mały chyba zasnął.
-Spokojnie, właśnie wracamy do domu. - poszliśmy do domu. Federico poszedł z nami, bo Fran jeszcze po niego nie dzwoniła.
Jest nowa postać. Wymyślona. To Gregg, nazwiska nie pamiętam..
czwartek, 29 sierpnia 2013
Rozdział XXII
Rozdział XXII
-Leon na ile jeszcze zostajemy w Madrycie?
-Jeszcze jutro. Pojutrze rano jedziemy do Barcelony. Na 3 dni.
-Nigdy nie byłam w Barcelonie.
-Ja też nie.
-Mam nadzieję że będzie fajnie.
-Też mam taką nadzieję. - pocałował mnie w policzek.
-Chodźmy gdzieś. Nie chce tu tak siedzieć.
-Ale gdzie?
-Nie wiem gdziekolwiek. Chodź. Niech Maxi zostanie z dziećmi. Proszę.
-Przepraszam ale zaraz mam wywiad.
-To chodźmy. - nie chce tu tak siedzieć. Maxi został z dziećmi a my poszliśmy na wywiad Leona.
-Cześć Leon.
-Cześć.
-Twoi fani chcą się o tobie czegoś dowiedzieć, mamy dla Ciebie kilka pytań. -Okej.
-Wiele osób uważa że jesteś liderem zespołu. Czy to prawda?
-Nie to nie prawda. Jesteśmy równo. Nie ma żadnego lidera. To że więcej śpiewam nie znaczy że jestem liderem.
-Tak, ale to Ty zawsze udzielasz wszystkich wywiadów i masz najwięcej fanów.
-Fani są zespołu, więc jak mogę mieć ich najwięcej?
-Dobrze, czas na pytania od publiczności.
-Leon ile już jesteś ze swoją dziewczyną?
-Jesteśmy już razem ponad dwa lata.
-Leon ile masz dzieci?
-Mam dwoje dzieci Martine i Jorge.
-Bliźniaki?
-Tak.
-Leon śliczny jesteś.
-Dzięki. - mina Leona była śmieszna gdy to usłyszał.
-Jest dziś z tobą twoja dziewczyna?
-Tak jest. Stoi za kulisami.
-Pokaz ją! - ludzie zaczęli krzyczeć. Leon do mnie poszedł.
-Leon ja nie chce tam iść..
-Oj Violuś.- Leon zarzucił mnie sobie na ramię i zaniósł tam.
-Piękna prawda? - spytał jak mnie postawił.
-Mam pytanie do Violetty, czy to prawda że byłaś w śpiączce?
-Tak.. to prawda.
-Ja też mam pytanie do Violetty. Czy to prawda że śpiewasz?
-Tak! Pięknie śpiewa, nawet dostała propozycje kontraktu lecz niestety przez pewne wydarzenia nie doszło do tego. - powiedział Leon.
-Oo, zaśpiewaj nam. - powiedziała prezenterka.
-Zaśpiewajcie razem!
-Violu zaśpiewasz?
-Leon..
-No chodź. Proszę.
-No dobra.. - poszłam za Leonem zaśpiewaliśmy Nuestro Camino.
-Wow, dziewczyno masz talent!
-Dziękuję. - powiedzIałam i poszłam znowu za kulisy. W końcu to przecież wywiad Leona.
-Leon masz śliczną dziewczyne.
-Wiem o tym. - wyszczerzył się Leon.
-Weźmiecie ślub?
-Tak, jak trasa się skończy. -wywiad trwał jeszcze trochę. Gdy się skończył Leon od razu do mnie podszedł.
-Idziemy?
-Idziemy. - złapał moją dłoń i skierowaliśmy się do wyjścia.
-Nie wracajmy jeszcze do hotelu. Przejdźmy się gdzieś. - przytuliłam się do Leona. Spacerowaliśmy około dwie godziny. Gdy wróciliśmy do hotelu poszłam od razu pod prysznic. Później włączyłam telwizor.
"Nowa gwiazda Leon Verdas udzielił dziś wywiadu podczas którego pokazał swoją narzeczoną. Zaśpiewali razem piosenka. Dziewczyna ma prawdziwy talent. Niektórzy twierdzą że chce się wybić na sławnym chłopaku. Czy go kocha?"
-Mam tego dość. Jak oni tak mogą. Jesteśmy razem ponad dwa lata a oni myślą że chce się na tobie wybić.
-Spokojnie Violuś.. - Leon mocno mnie do siebie przytulił.
-Jak mam być spokojna skoro ludzie myślą że albo Cię zdradziłam albo chce Cię wykorzystać?! - wyszłam z pokoju. Chciałam być sama. Szłam przed siebie, wpadłam na kogoś.
-Przepraszam. - powiedziałam i próbowałam odejść.
-Violetta poczekaj. - odwróciłam się i zobaczyłam Brodwaya -Wszystko w porządku?
-Nie. Nic nie jest w porządku.
-Co? Co się stało? Leon?
-Nie Leon. Wszyscy myślał że zdradziła Leona, albo chce go wykorzystać.
-Spokojnie. - Brodway mnie przytulił. Nagle zjawili się jacy ludzie zaczęli robić zdjęcia.
-Brodway o co chodzi?
-Nie wiem, chodźmy stąd. - wróciliśmy do hotelu. Poszłam do pokoju. Leon spał z dziećmi na jednym łóżku, tak słodko wyglądał. Podeszłam i pocałowałam go w policzek. Nie chciałam żeby się budził. -O Violetta, wróciłaś. - wstał i mnie pocałował.
-Tęskniłeś?
-Nawet nie wiesz jak bardzo. - pocałowałam go.
-Wiesz teraz nie mam ochoty nigdzie wychodzić wieczorem.
-Rozumiem, przecież możemy powiedzieć tu porozmawiać i no wiesz. - Leon śmiesznie poruszał brwiami.
-Leon dzieci..
-Zawsze coś musi być nie tak..
-Niestety. - pocałowałam go delikatnie i położyłam się na łóżku obok maluchów. Po chwili sama zasnęłam. Obudziłam się pod wieczór. Na stoliku leżała kartka.
"Wyszedłem z chłopakami na spacer, wziąłem dzieci ze sobą." Czyli zostałam sama. Włączyłam telwizor. Leciały jakieś wiadomości.
"Violetta Castillo narzeczona Leona Verdasa wokalisty zespołu NEXT. Bardzo dobrze sobie radzi w Showbiznesie. Widać że z muzykami zespołu jest w bardzo bliskich kontaktach. Plotki o zdradzie wydają się prawdzie. Dzisiaj złapaliśmy Violette przytuloną do członka zespołu Brodway'a. Co na to Leon?"
-Co? To jest jakieś chore. - wyszłam z hotelu. Szukałam Leona. Zadzwoniłam do niego, powiedział mi gdzie są. Zaczęłam iść w ich stronę.
-Tu jest! - odwróciłam się. Stała za mną grupa dziewczyn. -Co teraz powiesz? Hm? Wszyscy wiedzą jaka jesteś. Zdradzasz Leona wszyscy o tym wiedzą. Chcesz ich tylko wykorzystać. Klamliwa... -szybko odbiegłam stamtąd. Chciałam jak najszybciej znaleść Leona. Gdy go zobaczyłam pobiegłam i mocno się do niego przytuliłam.
-Violu co się stało?
-Ja już nie mogę tak Leon. Chce wrócić do domu.
-Spokojnie. Widziałem te wiadomości. Nie przejmuj się tym, najważniejsze jest to że my wiemy jak jest. Jutro jest koncert później stąd wyjeżdżamy, spokojnie. - Leon mnie pocałował.
-Kocham Cię.
Rozdział XXI.
Rozdział XXI
-To jest jej przyjaciel Maxi.
-Wiesz wokół twojej narzeczonej kręci się sporo chłopaków.
-No kto? Federico, Maxi, Diego czy Tomas? To są jej przyjaciele. Koniec wywiadu.
Leon
Postanowiłem zadzwonić do Violi.
-Cześć słońce.
-Cześć Violuś. Przyjedź do mnie. Nie daje rady bez Ciebie.
-Leon dasz radę.
-Nie, proszę przyjedź do mnie z dziećmi. -Poważnie to mówisz?
-Bardzo poważnie. Proszę.
-Wiesz moglibyśmy przyjechać.
-Dziękuję Violuś!
-To jutro będziemy. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia, kocham Cię.
Tak się cieszę że Viola tu przyjedzie.
-Leon! - odwróciłem się. - Jesteśmy twoimi fankami, znaczy fankami zespołu, ale Ciebie lubimy najbardziej.
-Dzięki, to bardzo miłe.
-Możemy sobie zrobić z tobą zdjęcie?
-Pewnie. - zrobiłem sobie z nimi zdjęcie trochę pogadałem i poszedłem do hotelu.
-Siema Leon. - usłyszałem głos Maxiego -Siema.
-Widziałem wywiad. - zaczął się śmiać.
-Koleś nie wyrywaj mi dziewczyny. - zaczęliśmy się śmiać. -Ej Violetta z Martiną i Jorge przylatują do mnie.
-O to fajnie. - pogadałem jeszcze chwilę z Maxim i poszedłem do pokoju. Położyłem się spać bo był już późno.
Nie mogę się doczekać aż przeci Viola.
Obudził mnie rano telefon od Violi.
-Hej skarbie.
-Cześć. Za jakieś 30 minut będziemy.
-Okej to już jadę na lotnisko, kocham Cię.
-Ja Ciebie też.
Byłem już na lotnisku. Czekam na Viole i dzieciaki. Wreszcie idą. Pobiegł do Violi a ona rzuciła mi się w ramiona.
-Tak tęskniłam. - powiedziała a ja ją pocałowałem.
-Cześć maluszki. - Przytuliłem Martine i Jorge tak za nimi tęskniłem. Odebraliśmy ich bagaże i pojechaliśmy do hotelu.
-Może pójdziemy na jakiś spacer?
-Pewnie chodźmy. - wyszliśmy z hotelu. Dzieci zasnęły w pokoju więc poprosiłem chłopaków żeby ich pilnowali. Spacerowaliśmy sobie spokojnie.
-Kocham Cię. - powiedziałem
-Ja też Cię bardzo kocham Leoś. - pocałowała mnie. Gdy przestaliśmy się całować wokół stali ludzie z aparatami.
-Leon wybaczyłeś Violettcie zdradę?
-Nie było żadnej zdrady. - odpowiedziała ze złością moja narzeczona.
-Violu chodźmy.
Violetta
Czego wszyscy twierdzą że zdradziłam Leona?
-Nie przejmuj się tym. -Pocieszał mnie mój ukochany i pocałował mnie w policzek.
-Leon! Możemy sobie zrobić z tobą zdjęcie?
-Pewnie.
-To ja wam zrobię. - zaproponowałam.
-Dziękuję. Leon jesteś naprawdę przystojny i masz cudowny głos.
-Bez przesady..
-I masz piękną dziewczyne.
-Z tym się zgadzam. - gdy dziewczyny już poszły szliśmy dalej.
-Mm Leoś masz fanki.
-Zazdrosna?
-A mam o co?
-Oczywiście że nie. Dobrze wiesz że jesteś dla mnie najważniejsza. - Leon wziął mnie na ręce.
-Leon postaw mnie!
-Nie! - zaśmiał się.
-Jak mnie postawisz dam Ci buziaka w policzek.
-Tylko policzek?
-Usta.
-Okej. - Leon mnie postawił a ja namiętnie pocałowałam go w usta. Przez ten miesiąc strasznie mi go brakowało.
-Dobra starczy. - powiedziałam. Poszliśmy dalej. -Leon robi się późno. Wracajmy do dzieci.
-Dobra, to chodź księżniczko. - znowu wziął mnie na ręce i zaczął biec.
-Leon bo coś sobie zrobisz!
-Masz rację! Chodź na barana.
-Oj Leon..
-Tak będzie szybciej. Nie daj się prosić.
-Skoczyłam Leonowie na barana i pobiegł do hotelu, dość szybko się tam znaleźliśmy. Weszliśmy do pokoju. To co zobaczyliśmy zdziwiło nas. Na jednym łóżku leżała Martina, na drugim Jorge, a na podłodze spał Brodway, Napo, Andreas, Maxi.
-Budzimy się! - krzyknął Leon.
-O już wrócili. - powiedział Maxi. - naprawdę fajne dzieciaki. Lubią się bawić. - chłopaki wyszli. Włączyłam laptopa. Weszłam na facebook'a. Miałam wiadomość od Fran. Wysłała mi jakiś link. Otworzyłam go.
"Młodzi zakochani bawią się w Madrycie"
Zaczęłam czytać dalej.
"Leon Verdas członek zespołu NEXT był dzisiaj na romantycznym spacerze ze swoją ukochaną Violetto Castillo. Jest to córka znanego inżyniera milionera Germana Castillo. Zakochani świetnie się bawili. Czule pocałunki, uściski. Czy Leon wybaczył zdradę czy może jednak nie było żadnej zdrady? Kto wie." Gdy to czytałam myślałam że się ugotuje ze złości. Jak mogli robić nam zdjęcia jak się całujemy.
-Leon chcesz coś zobaczyć?
-Co? - podałam mu laptopa.
-Bez przesady. Czego nas śledzili.. ale całkiem spoko wyglądam na tych zdjęciach.
-Haha, masz rację wyglądasz całkiem nieźle.
-Violuś.. a może? - Leon poszedł mi mnie pocałował.
-Dzieci. - powiedziałam i weszłam do łazienki.
-Leon ty śpisz z Jorge a ja z Martiną.
-Co? Ale..
-Przecież nie będą spać same na takim łóżku, pomyśl
-No dobra..- przebrałam dzieci a wtym czasie Leon poszedł wziąć prysznic. Leon wrócił i położyliśmy się spać.
-Dobranoc kochanie.
-Dobranoc. - odpowiedziałam. Obudziła mnie rano Martina która uderzyła mnie ręką. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienkin. Gdy wyszłam Leon już nie spał. Przebrał dzieci.
-Idziemy na śniadanie czy zamówić do pokoju?
-Zamów do pokoju. - Leon zamówił śniadanie. Po śniadaniu zaproponowałam spacer. Tym razem wzięliśmy ze sobą dzieci.
-A może gdzieś wieczorem wyjdziemy?
-A co z dziećmi?
-Chłopaki się nimi zajmą.
-To raczej dzieci zajęły się nimi. - Leon zaczął się śmiać.
-Masz rację, ale bardzo chce spędzić z tobą czas.
-Jeszcze o tym pomyśle.
-Mam dzisiaj wywiad o 15 pójdziesz ze mną? No chodź Violuś.. - pocałował mnie.
-No dobra.. - szliśmy dalej.
-Violetta. - odwróciłam się lecz nie zdążyłam zobaczyć kto to bo mnie przytulił. Szybko odeszłam. To był mój ojciec. Zapomniałam że mieszka w Madrycie.
-Leon chodźmy. - zaczęłam pchać wózek. Leon poszedł za mną. Na szczęście ojciec został.
-Wracajmy do hotelu.
-Dobrze Violuś. - przez niego straciłam ochotę na cokolwiek.
środa, 28 sierpnia 2013
*2 miesiące później.*
-Violu idę do pracy, pa. - Leon pocałował mnie w policzek i wyszedł.
-No to zostaliśmy sami. - powiedziałam do dzieci. -To co robimy? Spacer? - Wsadziłam dzieci do wózka i poszłam z nimi na spacer. Spacerowałam, aż wpadłam na jakiegoś chłopaka.
-Przepraszam nie zauważyłam Cię. - powiedziałam i chciałam odejść.
-Violetta? - spojrzałam na chłopaka.
-Tomas?
-Violetta! - krzyknął i mnie przytulił. -Tak dobrze Cię widzieć. Obudziłaś się!
-Ciebie też dobrze widzieć. Skąd wiesz że byłam w śpiączce?
-Od Fran, utrzymujemy kontakt.
-O to fajnie.
-A co to za maluszki? To wasze dzieci?
-Tak, Martina i Jorge.
-Bardzo podobne do Ciebie. Wiesz jak spałaś ja jakby pogodziłem się z Leonem. Jest naprawdę spoko. Mam nadzieję że jesteście szczęśliwi.
-Tak jesteśmy bardzo szczęśliwi. A co u Ciebie?
-Nie ma za bardzo co opowiadać. Zacząłem spotykać się z Natalią ze szkoły.
-O to fajnie! Ile już jesteście razem?
-Około 5 miesięcy.
-To gratulacje Tomas. Wiesz Nati chyba pracuje tam gdzie Leon, może się do nich przejdziemy?
-Nie mogę, przepraszam. Muszę już spadać, pa Violetto. - Tomas mnie przytulił i poszedł. Ja postanowiłam wrócić do domu. Doszłam w około 15 minut. Położyłam dzieci na kanapie. Poszłam do kuchni tam była Esmeralda.
-Dzień dobry.
-Cześć Violu. - naprawdę ją lubię jest bardzo miła.
-Jestem! - krzyknął Leon. - Violu mam dla Ciebie taką wiadomość.
-No mów Leon.
-Ja i chłopaki.. no wiesz po wydaniu płyty mamy trochę fanów i dostaliśmy propozycje pojechania w trasę.
-To świetnie, Leon! - przytuliłam się do niego.
-Tylko że ta trasa będzie po Europie i wyjeżdżamy już za tydzień.
-Co? Ale na ile?
-Na 5 miesięcy. Ja wiem że to długo i nie pojadę jeśli chcesz.
-Nie Leon jedź. To twoja szansa. - nie chce go tracić na tak długo ale to jego wielka szansa.
-Dziękuję! - Leon mnie pocałował.
-Nie ma za co. - nie miałam humoru żeby coś robić więc poszłam się położyć.
*tydzień później.*
-Kocham Cię. - powiedziałam i pocałowałam go. -będziemy tęsknić.
-Ja też będę za wami tęsknił. - Leon mnie pocałował, później pożegnał się z dziećmi.
-Leon musimy iść. - powiedział Maxi
-Kocham Cię. - powiedział i mnie pocałował. Czekałam aż odleci. Później wróciłam do domu. Położyłam dzieci spać, a sama wyszłam do Fran. Esmeralda z nimi została. Gdy byłam pod domem Fran weszłam bez pukania.
-Cześć. - powiedziałam i weszłam do salonu.
-Cześć Violu. - powiedziałam Francesca.
-Siema Violka! - krzyknął szeptem Federico pokazując na małą Viole która spała.
-Leon polecał?
-Tak..
-A kiedy dokładnie wraca?
-Za jakieś 5 miesięcy.
-Lipa. - powiedział Fede.
-Cicho bądź! - powiedziała Fran.
-No co? - Fran tylko na niego spojrzała.
-Nic.. - Federico poszedł na górę. Siedziałyśmy z Fran same i rozmawiałyśmy o wszystkim. Po 22 chciałam wracać do domu. Ale Federico uparł się że mnie odprowadzi.
-No dobra już, chodź.
-Jak się czujesz?
-Dobrze.
-Wiesz teraz jak Leon wyjechał, to pamiętaj że my zawsze Ci pomożemy.
-Dziękuję. - przytuliłam go. Federico objął mnie ramieniem. Wyglądaliśmy jak para.
-Jesteś najlepszym bratem.
-Przecież wiem. - doszliśmy już do domu.
-Dziękuję Fede. - pożegnałam się z nim i weszłam do środka. Wszyscy już spali, więc ja też poszłam się położyć.
*Miesiąc później.*
-Tak Fran tęsknię za nim, ale to jest jego szansa. Nie mogę mu napisać żeby wrócił. - skończyłam rozmawiać z Fran przez telefon. Poszłam do salonu. Wyłączyłam telewizor.
-Oo patrzcie to wasz tatuś. - powiedzIałam do dzieci. Był jakiś wywiad na żywo.
"Więc Leonie, masz narzeczoną i dwójek dzieci prawda?
-Tak, mam piękna narzeczoną Violette i dwójek cudownych dzieci Martine i Jorge.
-A jak taka rozłąka wpłynęła na wasz związek.
-Jest ciężko nie widzieliśmy się miesiąc. Bardzo za nią tęsknię. Ale kocham ją bardzo i wiem że 5 miesięcy czy rok nic nie zmieni.
-Leonie, chcieliśmy pokazać Ci pewne zdjęcie. Myślimy że powinieneś o tym wiedzieć. Proszę popatrz.
![]() | |
| Nowy rozdział :DD |
Rozdział XIX
Rozdział XIX
*Tydzień później.*
Dzisiaj jadę do szpitala na rehabilitacje.
-Leon jedziemy?
-Tak już. - Leon wziął mnie na ręce i posadził w samochodzie. Dzieci zostały z Esmeraldą. Do szpitala dojechaliśmy szybko. Rehabilitacja trwała około 3 godzin. Byłam wykończona. Będę tu przyjeżdżała przez 2 miesiące, ale muszę jeśli chce chodzić. Wróciliśmy do domu na obiad. Zjadłam a później miałam ćwiczenia. Robię wszystko żeby znów chodzić. Można powiedzieć że uczę się z dziećmi.
Ludmila
Dzisiaj wracamy z miesiąca miodowego.
-Ludmi, słuchaj mnie. - powiedział Diego i machnął mi ręką przed twarzą.
-Przepraszam, ale myślałam o Violi.
-Przecież śpi. Więc nic się nie zmieniło.
-Wiem że śpi. Ale myślę o tym jakby to było gdyby się już obudziła.
-Nie wiadomo czy się obudzi. Chodź bo mamy już samolot. - podróż trwała około 5/6 godzin. Gdy byliśmy już na miejscu od razu pojechaliśmy do domu.
-Diego ja idę do Leona i Violi. Zadzwoniłam do drzwi.
-Proszę. - usłyszałam dobrze znany damski głos, kto to? Weszłam do środka. Zobaczyłam Viole siedząca na podłodze bawiącą się z dziećmi.
-Viola? Obudziłaś się? - nie czekałam na odpowiedź tylko szybko pobiegłam i ją przytuliłam. -Tak za tobą tęskniłam.
-Nikt Ci nie powiedział że już nie śpię?
-Nie. Byliśmy w podróży więc nie mieliśmy za bardzo z nikim kontaktu. Jejku tak się cieszę! - znowu przytuliłam Viole.
-Ludmila spokojnie, bo mnie udusisz.
-Przepraszam. Ale bardzo mi Cię brakowało.
Fran
Gdy wstałam wzięłam Viole i postanowiłam pójść odwiedzić Violette i Leona. Zapukałam do drzwi.
-Proszę. - usłyszałam głos Violi.
-Cześć Violu. - przywitałam się. - o Ludmila już wróciliście? - przytuliłam dziewczyny.
-Tak dzisiaj rano. I później postanowiłam dowiedzieć Leon, a tu Viola. Czego nikt mi nie powiedział?
-Zapomniałam przepraszam. Wiesz ta radość i ogólnie. Zapomniliśmy i jeszcze mała.
-No właśnie, pokaż mi ją. -Podałam Viole Ludmile. - Oooooo jaka słodka.. !
Violetta
Dziewczyny chyba o mnie zapomniały. Ja w tym czasie bawiłam się z Martiną.
Nawet nie zauważyłam jak do domu wszedł Leon.
-Zgadnij kto to! - powiedział.
-Hmm, nie wiem? Federico?
-Nie.
-Maxi?
-Też nie.
-Diego?
-Leon, Leon!
-Przecież wiem. - odwróciłam się i pocałowałam go.
-Co tu tak sama siedzisz? - spytał Leon.
-Sama? - rozejrzałam się po pokoju. - Były tu dziewczyny i Martina i Jorge..
-Ale ich nie ma.
-Jak to? Gdzie są dzieci? - przestraszyłam się. -Leon poszukaj ich. Leon poszedł sprawdzić na górę. Po chwili zszedł.
-Ludmila i Fran położyły ich spać. - zaśmiał się Leon.
-Zabawne. - powiedziałam. - posadzisz mnie na łóżko?
-Pewnie. - Leon posadził mnie na łóżku. Po chwili przyszła Fran z Ludmi.
-Masz cudowne dzieci, są takie grzeczne. - zachwycała się Ludmila.
-Bez przesady, czasem dają popalić. - powodział Leon.
-Po tatusiu. - zaśmiałam się a dziewczyny razem ze mną.
-A piękne po mamusi. - Leon mnie pocałował.
-Siema! - krzyknął Fede wchodząc do środka. -Cześć Viola. - powiedział podszedł i mnie przytulił. Codziennie tu przychodzi. Wita się ze mną i mnie przytula. Jest innym, jakby to powiedzieć bardziej dorosły?
-O cześć maluszku, jaka jestem słodka, oj. - Federico podszedł do małej Violi i wziął ją na ręce. -Tęskniłem za tobą, a Ty za mną tęskniłaś? - pocałował ją w czoło.
-O jaki dobry tata. - powiedzIałam.
-Skoro ja nigdy nie miałem dobrego taty to moje dzieci będą miały.
-Fede nie mów tak.
-Ale taka jest prawda. Cały czas się przeprowadziliśmy bo jego praca. Cały czas praca. Po śmierci mamy się taki zrobił. A po śmierci Siomna zrobił się jeszcze gorszy. Mówmy szczerze nigdy nie był dobrym ojcem. Tymi wszystkimi prezentami myślał że one nam go zastąpią? - z oczu popłynęła mi łza. Federico mocno mnie przytulił.
-Kocham Cię. - wyszeptałam.
-Ja też Cię bardzo kocham siostra.
-Czuje się zazdrosna. - powiedziała Fran.
-No chodź to Ciebie też przytule. - zażartowałam. Ale Fran i tak do mnie podeszła a ja ją mocno przytuliłam. Siedzieliśmy sobie i któreś z dzieci zaczęło płakać. Leon szybko poszedł an górę po chwili wrócił z zapłakanym Jorge.
-Daj mi go powiedziałam. - Leon podał mi malucha. - Co się stało? No, mały. Nie płacz już. - zrobiłam śmieszna minę. Mały zaczął się śmiać. -Już dobrze. - powiedziałam i zrobiłam dzióbek do małego. A on zrobił coś czego się nie spodziewałam. Pocałował mnie. Wszyscy zaczęli się śmiać. A ja mocno przytuliłam Jorge. -Kocham Cię. - powiedziałam.
Rozdział XVIII
Rozdział XVIII
Zeszłyśmy na dół. Zaczęła się rozmowa na temat Violi.
-Nie chce tego mówić, ale lekarze nie wierzą że ona się obudzi. Myślę że najlepsze wyjście to odłączenie jej i skończenie tego. - powiedział tata Violetty.
-Nie. Nie pozwole na to! - krzyknął Leon. - ona się obudzi. - poszedł na górę pewne do Violi.
-Ty chyba nic nie rozumiesz. - powiedział Fede do ojca. -Chodz Fran idziemy do domu. - Fede pociągnął mnie za rękę i ruszyliśmy do domu.
*20 minut później.*
-Brakuje mi jej. - powiedział Federico gdy leżeliśmy w łóżku.
-Mi też.
-Brakuje jej radości do życia, wszystkiego. Jesteśmy rodzeństwem i często się kłóciliśmy, ale bardzo ją kocham. - z oczy Fede popłynęła łza.
-Mi też jej bardzo brakuje. Chciałbym z nią porozmawiać. Ale Leon ma najgorzej. -Tak wiem. A ojciec nic nie rozumie. To jego córka, a on chce żeby umarła? Ona się obudzi. - nic nie odpowiedziałam poszliśmy spać.
Leon
-Nigdy nie pozwolę nikomu Cię skrzywdzić. Ty się obudzisz ja w to wierzę. - łzy leciały mi z oczu. - proszę Cię. Chciałbym żebyś ze mną rozmawiała. Chciałbym widzieć jak bawisz się z naszymi dziećmi. Chciałbym zobaczyć twój piękny uśmiech którego tak mi brakuje. Chciałbym spojrzeć w twoje piękne oczy. Usłyszeć twój cudowny śmiech. - płakałem jak małe dziecko. Poszedłem spać.
*4 miesiące później.*
-Cześć kochanie. Wiesz Fran wczoraj urodziła córkę. Nazywa się Violetta. To był pomysł Federico bardzo mu Ciebie brakuje. Zresztą jak wszystkim. Martina i Jorge już mówią i trochę chodzą. Chciałbym żebyś to zobaczyła. Pogodziłem się z rodzicami.
Violetta
Usłyszałam głos Leona. Mówił coś. Co? Dzieci już chodzą i mówią? Przecież dopiero wczoraj się urodziły. O co chodzi? Próbowałam odtworzyć oczy, lecz tylko trochę się udało.
-Leon.. - wyszeptałam ledwo słyszalnie. Ale nie miałam siły na to żeby mówić głośniej.
-Violu! Obudziłaś się! - Leon kogoś zawołał do pokoju weszła jakaś kobieta. W ogóle to co ja robię w domu?
-Budzi się. W ciągu najbliższych 15 minut będzie przytomna. Nie mogłam się ruszać.
-Violu nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłem. - pocałował mnie. Nie miałam nawet siły odwzajemnić pocałunku.
-Zadzwonię do Fran i jej powiem. Fran obudziła się! - Leon krzyknął. Z chwili na chwilę czułam się coraz lepiej.
-Leon.. ile ja spałam? - spytałam już głośniej.
-Spałaś rok 4 miesiące 2 dni.
-Violetta! - usłyszałm głos Fede. - tęskniłem za tobą. - podszedł i mnie przytulił. Leon podniósł mi oparcie na głowę pilotem i teraz siedzialam. Podeszła do mnie Fran w oczach miała łzy tak samo jak Leon.
-Tak mi Cię brakowało. - powiedział. Mocno mnie przytuliła.
-Leon chciałbym zobaczyć dzieci.
-Oczywiście już po nie idę. - po chwili Leon wszedł z dwójką dzieci. Byli już tacy duzi. Łzy leciały mi z oczu. Mocno przytuliłam Martine i Jorge.
-Mama - powiedział Jorge. Rozpłakałam się. Znowu mocno go przytuliłam.
-Violu ja nagrałem dużo rzeczy żebyś mogła zobaczyć. - powiedział Leon.
-Dziękuję. - zaczęli mi opowiadać o tym co się wydarzyło zaczął Federico.
-Pokłóciłem się z ojcem. On chciał Cię odłączyć. Nie zgodziliśmy się na to. Później jeszcze jedna kłótnia. Powiedział że ma dość. Wyjechał do Madrytu. Powiedział też że nie wierzy że kiedykolwiek się obudzisz. Jeśli chcesz to zadzwoń do niego.
-Nie chce. Dla niego i tak już nie powinnam żyć. - powiedziałam sucho. Później Fran powiedziała że urodziło im się dziecko i że nazywa się Violetta. To takie słodkie. A najbardziej zdziwiło mnie to że to był pomysł Federico. Powiedzieli że Ludmila i Diego są po ślubie. Chcieli czekać na mnie, ale Leon powiedział im że nie chciałabym tego. Miał rację. A teraz są na miesiącu miodowym.
-Leon a co z naszym ślubem?
-Weźmiemy go kiedy tylko będziesz chciała. - powiedział po czym mnie pocałował. Wziął ode mnie Martine i posadził sobie na kolana. A u mnie siedział, znaczy już spał Jorge. Fran i Federico później poszli do siebie. Postanowiłam zadzwonić do ojca.
-Halo?
-Cześć tu Violetta. Chciałbym Ci podziękować za próbę odłączenia mnie. Federico miał rację, nie ma po co dzwonić. Dobranoc.
-Obudziłaś się?
-Zdziwiony? A no tak dla Ciebie pewnie i tak już nie żyje. Cześć. - rozłączyłam się. Przytuliłam Jorge który właśnie się obudził.
-Kocham Cię. - powiedziałam.
-Kocham Cię. - powtórzył za mną.
-Oo.. jesteś dla mnie bardzo ważny. - pocałowałam go w czoło. Po chwili przyszedł Leon z jakimś jedzeniem. Podał mi je i chciał zabrać Jorge.
-Daj go bo widać że jest zmęczony.
-Dobranoc skarbie. - powiedziałam i pocałowałam maluszka. Gdy Leon dał mi jakieś kanapki zjadłam jedną. Nie chciałam więcej. Leon wyszedł położyć Jorge spać. Zostałam sama. Odkryłam kołdre. Byłam strasznie chuda. Mój brzuch. Było widać żebra. A moje włosy bardzo urosły.
-Nie martw się, jesteś piękna jak zawsze. - powiedział Leon.
-Leon chciałbym spać w naszej sypialni.
-Okej to zaniosę Cię tam.
-Nie ja sama pójdę.
-Violu lekarze mówili że będziesz musiała się od nowa uczyć chodzi. Zbyt długo tego nie robiłaś.
-Co?
-Przykro mi. - powiedział Leon i wziął mnie na ręce.
-Jesteś bardzo lekka. Ostatnio jak robili Ci badania ważyłaś 28 teraz pewne ważysz około 22 kilo. - przeraziło mnie to co powiedział Leon. Zaniósł mnie do łóżka, a ja od razu zasnęłam. Obudziłam się rano, Leona już nie było. Nie wiedziałam co robić. Do pokoju weszła jakaś kobieta.
-Dzień dobry nazywam się Sara i jestem pani pielęgniarką.
-Dzień dobry. A ja jestem Violetta..
-Wiem kim pani jest, zajmuje się panią od ponad roku. - wydawała się być bardzo miła. Była starszą kobietą około 45/50 lat. -To w co pani chce się dzisiaj ubrać? - spytała. Wybrałam strój.
-Da pani radę sama czy pomoc?
-Dam radę. - usmiechnęłam się. Pielęgniarka wyszła. Najgorzej było założyć spodenki. Kiedyś były idealne a teraz są sporo za duże.
-Cześć kochanie. - do pokoju wszedł Leon z kwiatami. Podszedł do mnie i mnie pocałował. - Wiesz w domu mamy wózek, stoi już kilka miesięcy. To na wypadek jakbyś się właśnie obudziła. Będziesz mogła poruszać się po domu.
-Dziękuję. - powiedziałam i pocałowałam chłopaka. - to pójdziesz po niego? - Leon wyszedł i po chwili wrócił z wózkiem. Posadził mnie na nim.
-Dziękuję. - powiedziałam i pojechałam do pokoju dzieci. Nie było ich tam.
-Leon gdzie są dzieci?
-W salonie. Zaraz Cię tam zaniosę. - przyszedł Leon i zabrał mnie na dół posadził mnie na podłogę.
-Hej maluchy. - powiedziałam z uśmiechem. Podeszła do mnie Martina.
-Ale jesteś śliczna. - powiedziałam i przytuliłam małą. - Kocham Cię bardzo. - pocałowałam ją w czoło. Podszedł do nas Jorge go też mocno do siebie przytuliłam.
-Joge - powiedziała Martina, słodko to brzmiało. Nie potrafiła wypowiedzieć r. Bolało mnie to że przespałam rok życia moich dzieci. Po schodach zszedł Leon. Miał jakieś pudło na rękach.
-Masz ochotę zobaczyć jak nasze dzieci rosną? - kiwnęłam tylko głową na tak. -Najpierw filmy czy zdjęcia?
-Filmy. - Leon pokazywał jak dzieci są malutkie. Jak zaczynają chodzić. Jak zaczynają mówić. Łzy napływały mi do oczu. Podeszła do mnie Martina. Przytuliłam małą do siebie. Siedzialam mi na kolanach.
Nowy. Viola już nie śpi. Ale jeszcze nie będzie dobrze.. czytajcie. :))
wtorek, 27 sierpnia 2013
Rozdział XVII
Rozdział XVII
-Leon co się stało?
-Podczas porodu był problem. Ledwo przeżyłaś. - powiedział i pocałował mnie. -Kocham Cię. - wyszeptałam. Po chwili do sali wszedł tata.
-Cześć córciu. To gdzie są moje piękne wnuki?
-Ja pana zaprowadze i przyniesiemy je tu żeby Violetta mogła zobaczyć.
-A to ty jeszcze nie widziałaś?
-Tato to długa historia. Idź z Leonem. - tak się cieszę że zaraz zobaczę moje małe dzieci. Po chwili wrócili.
-Ale jestem mała. - tata chyba zauroczył się Martiną. Leon podał mi Jorge. Był taki malutki i taki delikatny.
-Leon kiedy wrócimy do domu? - spytałam chłopaka.
-Nie wiem. Poczekaj zaraz zapytam lekarza. -Możesz wyjść nawet dzisiaj jeśli czujesz się już dobrze.
-To genialnie. Pomóż mi wstać i możemy jechać z maluchami do domu.
-Ale one muszą zostań do jutra na kontrolę, więc ty może też zostań do jutra i wrócimy wszyscy do domu.
-Tak to dobry pomysł. - zaczęłam bawić się z malutkim Jorge, a tata po chwili dał mi jeszcze Martine, byli do siebie bardzo podobni. Nigdy bym nie pomyślała że przed 20 będę miała dwójkę dzieci, albo narzeczonego. Teraz jeszcze około 6 miesięcy i będę mogła pracować. You-mix zaproponował mi nagranie płyty. Bardzo się z tego cieszę.
-Halo, Violu jesteś tam?
-Tak, przepraszam tato coś mowiles?
-Pytałem, ale Leon już mi odpowiedział.
-A o co pytałeś?
-Już nieważne kochanie. Muszę już wracać do domu. Trzymaj się. - pocałował mnie w policzek i wyszedł.
-Violu muszę już zanieść dzieci.
-To ja Ci pomogę. - Dałam Leonowi Martine a sama wzięłam Jorge. Było mi ciężko iść. Leon to zauważył i zabrał malucha ode mnie. Wyglądał śmiesznie z nimi. Zostawiliśmy ich i poszliśmy do mojej sali.
-Leon ja chce do domu. Nie chce tu siedzieć. - wstałam i podeszłam do okna. Nagle przed oczami zrobiło mi się ciemno.
Leon
Violetta podeszła do okna. Nagle upadła na ziemię.
-Violetta! - szybko do niej podbiegłem. Podniosłem ją i położyłem na łóżku. Pobiegłem po lekarza. Po chwili byliśmy już w sali. Zaczął badać Viole.
-Co jej jest?
-Nie jestem pewien. Będzie musiała zostać w szpitalu. Trzeba będzie zrobić dużo badań. - powiedział lekarz po czym wyszedł.
-A było już tak dobrze. - powiedziałem. Siedziałem tam całą noc. Rano przyszła Fran i dała mi ubrania żebym się przebrał.
-Dziękuję. - powiedziałem cicho po czym poszedłem się przebrać. Fran z Fede zabrali dzieci do naszego domu i z nimi tam siedzieli. Viola spala cały czas. Była w śpiączce. O 17 pojechałem do domu. Zjadłem obiad który przygotowała Francesca. I znowu pojechałem do Violi. Siedziałem tam do północy a później wróciłem do domu.
*5 miesięcy później.*
Poszedłem do pracy. Gosposia została z dziećmi. Po pracy jak codzień wróciłem do domu. Siedziałem i rozmawiałem z Violą. Śpi już 5 miesięcy. Lekarze nie wiedzą czy się wybudzi. Dzieci szybko rosną. Chciałbym żeby Viola to wszystko mogła zobaczyć. Dlatego robię dużo zdjęć i nagrywam dla niej filmik. W domu jest około 2 miesiąc. Ma własną pielęgniarkę. Chciałbym żeby się wybudziła.
-Tęsknię za tobą. Niby tu jesteś ale jest tak jakby Cię nie było. Martina mi bardzo Ciebie przypomina. Jorge tak samo. Kocham Cię. Dzisiaj miał być nasz ślub. Nie martw się odbędzie się gdy się tylko obudzisz. Kocham Cię Violu.- pocałowałem ją i poszedłem na dół bawiłem się z maluchami. W domu jest pełno ludzi, cały czas ktoś przychodzi. Fran, Fede, tata Violi, Ludmila i Diego. Jest jeszcze gosposia i pielęgniarka. Czyli w domu jest pełno ludzi. Ale nie ma tej najważniejszej osoby. Dzieci były zmęczone więc położyłem je spać. Esmeralda mi pomogła, ona poszła z Jorge a ja położyłem Martine.
-Jesteś piękna jak twoja mama. - pocałowałem małą w policzek. Zaśpiewałem jej kołysankę i szybko usnęła. Poszedłem sam się położyć.
*7 miesięcy później.*
Dziś maluchy kończą rok. Viola dalej śpi. Tęsknię za nią. Zaraz zwariuję. Fran jest w ciąży.
-Cześć Violu. Dziś są urodziny naszych dzieci. Ich pierwszy rok. A także rok od czasu gdy śpisz. Tęsknię za twoim pięknym głosem. Dzieciom brakuje matki. Kocham Cię. - pocałowałem ją i zeszłem na dół było tam sporo osób przyszli na urodziny Jorge i Maritny.
Po 19 Fran z Ludmilą poszły położyć dzieci spać. Powiedziały też że zajrzał do Violi.
Fran
Gdy dzieci zasnęły poszłyśmy do Violi. To już rok jak śpi. Gdy weszłyśmy zobaczyłyśmy drobną wychudzoną dziewczynę. Jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Była blada. Zaczęłam do niej mówić.
-Hej Violu, tu ja Fran. Tęsknimy za tobą. Masz cudowne dzieci. I wiesz ja też jestem w ciąży. A Ludmila zaręczyła się z Diego. Tylko czekają aż się obudzisz. Brakuje mi naszych rozmów. - łzy zaczęły mi spływać z oczu. - Wiem że mogę tu przyjść i mówić do Ciebie, ale to przecież nie to samo. A Leon bardzo się zmienił. Wiesz dostał propozycje nagrania płyty i wyjazdu w trasę ale odmówił bo nie chciał Cię tu zostawić. A ja i Fede przeprowadziliśmy się. Teraz mieszkamy na waszym osiedlu. Pomagamy Leonowi. Wszyscy bardzo za tobą tęsknią. Wszystko się zmieniło, masz już prawie 22 lata. - płakałam Ludmila mnie przytuliła.
-Dziękuję. - powiedziałam. - Violu ja już pójdę. Ale obiecuje że będę przychodziła częściej.
I jest nowy rozdział. Trochę się dzieje. ;))
Rozdział XVI cz2
Rozdział XVI. cz2
-Leon co z Violettą?! - zaczęłam krzyczeć. Łzy leciały mi z oczu.
-Ona urodziła, ale jest w ciężkim stanie. Nie wiadomo czy z tego wyjdzie. - chłopak zaczął płakać.
-Leon będzie dobrze. Można do niej pójść?
-Nie.
-A co z dziećmi?
-Są zdrowe..
-Leon powinieneś teraz pójść zobaczyć dzieci. Pójdę z tobą. -Powiedziałam. Chłopak wstał i poszliśmy.
Federico
Muszę zadzwonić do taty i powiedzieć mu o Violi.
-Halo, Federico?
-Cześć tato.
-Coś się stało?
-Tak, Viola ona urodziła..
-To wspanie! Zaraz tam będę!
-Nie tato czekaj.. ! - rozłączył się, z jednej strony lepiej jeśli przyjedzie i wszystkiego się dowie. Z sali z której wcześniej wyszedł Leon, wyszedł jakiś lekarz.
-Przepraszam.. chciałbym zapytać co z pacjentką Violettą Castillo.
-A kim pan jest?
-Jestem jej bratem.
-W takim razie. Pacjentka jest stabilna. Lecz po operacji zapadła w śpiączke. Nie wiadomo kiedy się wybudzi. Może to nastąpić w każdej chwili. A wybudzanie może jej zaszkodzić.
-Dziękuję. - powiedziałem po czym poszedłem do Leona i Fran. Leon trzymał w rękach jedno z dzieci.
-Leon! Z Violą już lepiej. Jest w śpiączce, ale przeżyje. Chyba możesz do niej iść. - chłopak od razu do niej pobiegł.
Leon
Po tym co powiedział mi Fede od razu poszedłem do Violi. Wszedłem do środka. Jej twarz była taka spokojna.
-Violu.. tak się cieszę że nic Ci nie jest. Wiesz nasze dzieci są naprawdę piękne. Sama niedługo zobaczysz jak się już obudzisz. Kocham Cię. Będę cały czas przy tobie aż się nie obudzisz później też będę przy tobie. Już na zawsze. Wychowamy razem nasze dzieci. - złapałem jej rękę. - będziemy szczęśliwą rodziną.
Violetta
-Leon! - zaczęłam krzyczeć. Nie słyszał mnie. Stałam i obok i patrzyłam jak ze mną rozmawia. W nego oczach było widać strach i ból. Chciałam coś zrobić, przytulić go. Cokolwiek. Co chwilę powtarzał że mnie kocha że będzie dobrze.
-Violu.. nie wiesz jak się o Ciebie bałem. Bez Ciebie moje życie nie miałoby sensu. Kocham Cię. - łzy napłynęły mi do oczu. Nie mogłam nic zrobić wszystko widziałam z boku. Do sali weszła Fran i Fede. Na rękach mieli dzieci. To Jorge i Martina. Byli piękni i tacy mali. Nie mogłam ich przytulić ucałowałć nic.
-Violu poznaj swoje dzieci. - powiedział Leon. Fran podała mu jedno. To chyba była Martina. Była śliczna. A Jorge mały przystojniak. Podobny do Leona. Nagle przestałam cokolwiek widzieć. Nie mogłam się ruszyć. Czułam jakbym leżała. Leon trzymał moją dłoń. Próbowałam ją scisnąć.
-Violu słyszysz mnie? - spytał Leon. Próbowałam jeszcze raz scisnąć jego dłoń. Udało się ale bardzo delikatnie.
-Fran idź po lekarza! - krzyknął Leon.
-O co chodzi?
-Ona ścisnęła moją dłoń.
-Niemożliwe. Niech pan się odsunię. - lekarz dotknął moją dłoń. Ścisnęłam ją.
-Budzi się. - powiedział lekarz. - w ciągu 15 minut powinna się wybudzić. - powiedział lekarz. Próbowałam otworzyć oczy, cokolwiek. Udało się. Otworzyłam delikatnie oczy. Nade mną stał Leon.
-Violu kochanie. - powiedział i mnie przytulił.
Baliście się?
poniedziałek, 26 sierpnia 2013
Rozdział XVI. cz1
Rozdział XVI cz1
*Cztery miesiące później.*
-Leoś..
-Tak?
-Przynieś mi czekoladę.
-Już Violuś. - cały czas latam i usługuje Violi. Dobrze że został tylko miesiąc do porodu..
-Leon gdzie moja czekolada?
-Już niosę..
-Albo nie! Wolę lody.. albo chce placki ziemniaczane.
-Dobra, to co wreszcie chcesz? - proszę tylko nie placki..
-Chce jabłko i czekoladę.
-Dobrze już niosę.
-Dziękuję. - powiedziała i pocałowała mnie w usta.
Proszę. - oddałem pocałunek.
-Leoś..
-Co znowu?
-Nic chciałam po prostu powiedzieć że Cię kocham.
-Przepraszam Violuś, ja też Cię kocham. - Przytuliłem dziewczynę do siebie. Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie aż ktoś zadzwonił do drzwi.
-Otwarte! -krzyknąłem.
-Siema! - krzyknął i wszedł do środka Federico.
-Hej. - odpowiedziała Violetta. Weszli do środka.
-Jak się czujesz Violu? - spytała Fran.
-Dobrze, czekam aż te dwa szkraby wreszcie wyjdą.
-A na kiedy masz termin?
-Na 16 kwietnia.
-To jeszcze miesiąc.
-I 6 dni. - dodałem.
-Chce być chrzestnym! - jak zawsze krzyknął Fede.
-Oboje będziecie. Fede będzie chrzestnym Martiny, a Diego Jorge.
Fran Jorge, a Ludmila Martiny.
-Ładne imiona im wybraliście. - powiedziała Fran.
-E tam. Federico to jest coś. Ale te też są ładne.. - Viola spojrzała na niego ze złością. Fede się przestraszył. - Proszę nie bij! - powodział szybko. Violetta zaczęła się śmiać, a my razem z nią.
-Violka! - krzyknął Fede.
-Fedek! - odkrzyknęła. Z Fran ledwo wytrzymaliśmy ze śmiechu.
-Leoś! - nagle krzyknął Fede.
-Franka! - krzyknęła Viola.
-Widać że jesteście rodzeństwem. - powiedziała Fran.
-Macie ochotę na kawę herbatę? - spytała Viola.
-Nie dzięki. - powiedział Fede.
-Leon zrobi. - dodała Viola.
-A to bardzo chętnie.
-A Ty Fran?
-Ja wolałabym jakiś sok.
-Ja też. - powiedział Viola, poszedłem do kuchni zrobić herbatę i wziąć sok.
-Leoś kochanie przynieś mi jeszcze ciastka i czekoladę. - wziąłem wszystko i poszedłem do salonu gdzie wszyscy siedzieli.
-Proszę, księżniczko. - Niech ona urodzi! -Aa Leon.. boli mnie brzuch, chyba wody mi odeszły. Szybko musimy jechać do szpitala!
-Serio? Przecież żartowałem. - powiedziałem sam do siebie.
-Leon!
-Już idę! - szybko pobiegłem do Violi i zaprowadziłem ją do samochodu. Pędziłem do szpitala. Po 10 minutach byliśmy na miejscu. Zabrali Viole na porodówke. Były jakieś problemy. Musiałem wyjść z sali. Co jak coś jej się stanie?! Nie wybacze sobie tego. Po chwili przyszedł lekarz.
Poszedłem na korytarz Siedzialam tam Fran z Fede.
Fran
Pojechaliśmy z Fede do szpitala. Nagle z sali wyszedł Leon, płakał.
-Leon co się stało?!
-Viola.. ona..
Wstałam po 11. Leona już nie było. W kuchni była kartka
'Idę do pracy. Pamiętaj że o 12 przyjadą z meblami. Będę po 17. Kocham Cię, Leon."
Poszłam się ubrać. Później czekałam w salonie aż przyjadą. Po 12 już byli. Zaprowadziłam ich do pokoi. Trzech do jednego i trzech do drugiego. Siedziałam w salonie, aż ktoś zadzwonił do drzwi.
-Cześć Violu.
-Cześć Ludmila. Wchodz.
-A co u was tak głośno?
-Robią pokoje dla dzieci.
-Dla dzieci? Adoptujecie dziecko?
-Nie. Okazało się że to będą bliźniaki.
-To gratulacje! A znacie już płeć?
-Chłopiec i dziewczynka.
-To świetnie. - Ludmila mnie przytuliłam. -Jakbyś widziała reakcje Leona.
-Co zrobił? - spytała zaciekawiona.
-Najpierw nic. W ogóle się nie chciał odzywać. A później jak się zaczął cieszyć, krzyczał skakał. Po prostu jak małe dziecko. - Ludmila zaczęła się śmiać.
-I jak Ty dasz sobie radę z trójka dzieci?
-Haha, jakoś będę musiała. Z jednym daje radę to może i z trójka dam. - rozmawiałyśmy tak aż przyszedł Leon.
-Cześć słonko, cześć Mer.
-Mer?
-Myślałam że już tego nie pamiętasz.
-Pamiętam. - zaczęli się oboje śmiać.
-A może mi ktoś powiedzieć o co Chodzi?
-No więc, Mer jest od imienia Mercedes. Kiedyś mój tata zawsze się mylił i mówił do niej Mercedes. Więc ja też zacząłem tak mówić i stąd jest Mer.
-Dokładnie. - powiedziała Ludmila. Leon się do nas dosiadł. Rozmawialiśmy o wszystkim.
-A Leoś jak tam w pracy, dalej nagrywasz z tym zespołem?
-Co z jakim zespołem?
-To ona nie wie.
-Nie.. to miała być niespodzianka. - spojrzałam zła na Leona. -Spokojnie zaraz Ci wszystko wyjaśnie. No więc ja, Maxi, Andres, Brodway i Napo założyliśmy zespół. Teraz nagrywamy piosenki..
-A czemu to przede mną ukrywałeś?
-Po prostu nie chciałem żebyś była rozczarowana jakby coś nie wyszło, przepraszam Violu. - nic nie powiedziałam tylko go przytuliłam.
-Wiecie, ja już będę spadać do zobaczenia Violu i Leoś
-Pa. - powiedziałam. Ludmila wyszła. Po chwili zeszli panowie i powiedzieli że pokoje są gotowe. Napierw poszliśmy zobaczyć pokój dziewczynki.
Był piękny. Dokładnie tak go sobie wyobrażałam. Później poszliśmy zobaczyć pokój dla chłopca. Byłam bardzo ciekawa ponieważ Leon nie chciał mi nic powiedzieć. Gdy weszłam zobaczyłam piękny pokój.
Był cudowny. Leon naprawdę się postarał.
-Leon jest cudowny!
-Miałem nadzieję że Ci się spodoba. - usmiechnął się do mnie. Pokoje były piękne.
-To teraz trzeba myśleć nad imionami. -powiedział Leon.
-Chodźmy do salonu tam pomyślimy. - pociągnęłam go za rękę.
-Wiesz ja nie mam pomyślu za bardzo. Może Samuel?
-Nie nie podoba mi się.. a dla dziewczynki może Carmela?
-Nie.. nie mam żadnych pomysłów.. może Jorge?
-Tak to naprawdę ładne. Czyli co, chłopak Jorge a dziewczynka?
-Nina, Rita, Sara, Martina?
-Ej Martina jest ładne.
-Tak masz rację, czyli Martina i Jorge?
-Chyba tak, przecież mamy jeszcze dużo czasu to możemy w każdej chwili zmienić.
Przepraszam że zdjęcia są na dole, ale mam mały problem z komputerem, więc dodaję z telefonu.




